Unsane (2018)
Soderbergh nie powinien był przerywać emerytury. To, co obecnie wyczynia, jest niczym innym, jak marnotrawieniem świetnych materiałów na filmy. "Niepoczytalna" mogła być solidnym thrillerem klasy B, gdyby tylko za kamerą stanął ktoś zwyczajny, pozbawiony absurdalnych ambicji artystycznych.
W tym przypadku absurdem było kręcenie filmu iPhone'em. Gdyby jeszcze ten fakt miał jakieś znaczenie, na przykład całość była obrazem typu found footage. Ale nie. Soderbergh po prostu nakręcił "Niepoczytalną" komórką, żeby pokazać, że można. I tyle. No i rzeczywiście można. Ale wygląda to biednie. Całymi partiami "Niepoczytalna" w ogóle nie przypomina filmu. Niektóre sceny są tak kiepskie, że nawet jako materiał castingowy wstydziłbym się je wykorzystywać. Jakoś obrazu nie pozwala na budowanie iluzji, że jest się świadkiem "prawdziwej" historii. Przeciwnie, byłem boleśnie świadomy, że oglądam aktorów w sztucznych warunkach udających ludzi znajdujących się w ekstremalnych warunkach.
Ale jeszcze gorsze są te sceny, w których mimo wszystko udało się reżyserowi stworzyć wiarygodną iluzję. Jak choć znakomita scena "przyjmowania" bohaterki do szpitala, jej absolutne zagubienie i niezrozumienie tego, że bezwiednie stała się ofiarą. Kiedy bowiem takie sceny przemijały i wracała koszmarna rzeczywistość filmowej prowizorki, uderzał mnie jak obuchem fakt, że to mógł i powinien być fascynujący thriller psychologiczny zacierający granice między szaleństwem a normalnością. Pomysł, żeby nieco niestabilna emocjonalnie ale z całą pewnością nie psychicznie chora bohaterka znalazła się w sytuacji, w której im bardziej walczy o swoje, tym mocniej przekonuje otoczenie o swoim szaleństwie, wydał mi się rewelacyjny. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie wykorzystany przez jakiegoś rozsądniejszego reżysera.
Ocena: 4
W tym przypadku absurdem było kręcenie filmu iPhone'em. Gdyby jeszcze ten fakt miał jakieś znaczenie, na przykład całość była obrazem typu found footage. Ale nie. Soderbergh po prostu nakręcił "Niepoczytalną" komórką, żeby pokazać, że można. I tyle. No i rzeczywiście można. Ale wygląda to biednie. Całymi partiami "Niepoczytalna" w ogóle nie przypomina filmu. Niektóre sceny są tak kiepskie, że nawet jako materiał castingowy wstydziłbym się je wykorzystywać. Jakoś obrazu nie pozwala na budowanie iluzji, że jest się świadkiem "prawdziwej" historii. Przeciwnie, byłem boleśnie świadomy, że oglądam aktorów w sztucznych warunkach udających ludzi znajdujących się w ekstremalnych warunkach.
Ale jeszcze gorsze są te sceny, w których mimo wszystko udało się reżyserowi stworzyć wiarygodną iluzję. Jak choć znakomita scena "przyjmowania" bohaterki do szpitala, jej absolutne zagubienie i niezrozumienie tego, że bezwiednie stała się ofiarą. Kiedy bowiem takie sceny przemijały i wracała koszmarna rzeczywistość filmowej prowizorki, uderzał mnie jak obuchem fakt, że to mógł i powinien być fascynujący thriller psychologiczny zacierający granice między szaleństwem a normalnością. Pomysł, żeby nieco niestabilna emocjonalnie ale z całą pewnością nie psychicznie chora bohaterka znalazła się w sytuacji, w której im bardziej walczy o swoje, tym mocniej przekonuje otoczenie o swoim szaleństwie, wydał mi się rewelacyjny. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie wykorzystany przez jakiegoś rozsądniejszego reżysera.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz