Человек, который удивил всех (2018)
Gdyby próbować traktować "Czełowieka, kotoryj udiwił wsjech" dosłownie, to byłby to film idiotyczny. Jest to bowiem historia faceta, który umiera na raka. Może mu już pomóc tylko cud. I postanawia się o taki postarać. Jego sposób to przebranie się za kobietę, bez tłumaczenia się ze swoich intencji przed kimkolwiek, i pozwolenie, by żona wyrzuciła go z domu, a sąsiedzi tłukli go ile popadnie, kiedy tylko jego kiecka za bardzo ich wnerwi.
Kiedy jednak uświadomimy sobie, że jest to po prostu kino survivalowe, wtedy desperackie działania bohatera nie są już tak niemożliwe do wyobrażenia sobie. Tym bardziej, że przyjęta przez niego strategia przetrwania stawia interesujące pytanie: czy każdy sposób na to, by dalej żyć, wart jest tego, by z niego skorzystać. A co, jeśli ratunek jest trucizną, tyle że zabijającą w inny sposób. Gdy tylko bowiem bohater pojawia się w sukience, zostaje napiętnowany jako "pedał". To rodzi agresję. Bohater ryzykuje, że ktoś go zabije. I parę razy będzie bliski śmierci. Nie za sprawą raka, ale prostych ludzi, z których część jeszcze nie tak dawno temu mógł nazywać przyjaciółmi.
Jest to więc również po trosze krytyka obecnej sytuacji w Rosji. Istnieje tam publiczne przyzwolenie na przemoc wobec osób lgbt. "Czełowiek" pokazuje czym skutkuje przekonanie, że są rzeczy gorsze niż śmierć, rzeczy, na które można reagować wyłącznie przemocą.
Niestety przypowieść stanowi zbyt dużą część filmu. Co gorsza prezentowana jest w sposób łopatologiczny, niczym rzecz ciosana przy użyciu młota pneumatycznego. Dlatego też im dłużej trwa film, tym mniej jest w nim rzeczywistych ludzi. Główny bohater staje się figurą retoryczną. To, że nie zniknął zupełnie, jest wyłącznie zasługą grającego go Jewgienija Cyganowa. Bardzo spodobała mi się jego kreacja, która w dużej mierze polegała na grze ciałem. Od pewnego momentu bowiem jego postać praktycznie przestaje się odzywać i wszelkie emocje przekazuje niewerbalnie. Gdyby nie Cyganow, Igor stałby się jednowymiarowym symbolem zagubionym w przesłaniu, jakie wymyślili sobie twórcy.
Ocena: 6
Kiedy jednak uświadomimy sobie, że jest to po prostu kino survivalowe, wtedy desperackie działania bohatera nie są już tak niemożliwe do wyobrażenia sobie. Tym bardziej, że przyjęta przez niego strategia przetrwania stawia interesujące pytanie: czy każdy sposób na to, by dalej żyć, wart jest tego, by z niego skorzystać. A co, jeśli ratunek jest trucizną, tyle że zabijającą w inny sposób. Gdy tylko bowiem bohater pojawia się w sukience, zostaje napiętnowany jako "pedał". To rodzi agresję. Bohater ryzykuje, że ktoś go zabije. I parę razy będzie bliski śmierci. Nie za sprawą raka, ale prostych ludzi, z których część jeszcze nie tak dawno temu mógł nazywać przyjaciółmi.
Jest to więc również po trosze krytyka obecnej sytuacji w Rosji. Istnieje tam publiczne przyzwolenie na przemoc wobec osób lgbt. "Czełowiek" pokazuje czym skutkuje przekonanie, że są rzeczy gorsze niż śmierć, rzeczy, na które można reagować wyłącznie przemocą.
Niestety przypowieść stanowi zbyt dużą część filmu. Co gorsza prezentowana jest w sposób łopatologiczny, niczym rzecz ciosana przy użyciu młota pneumatycznego. Dlatego też im dłużej trwa film, tym mniej jest w nim rzeczywistych ludzi. Główny bohater staje się figurą retoryczną. To, że nie zniknął zupełnie, jest wyłącznie zasługą grającego go Jewgienija Cyganowa. Bardzo spodobała mi się jego kreacja, która w dużej mierze polegała na grze ciałem. Od pewnego momentu bowiem jego postać praktycznie przestaje się odzywać i wszelkie emocje przekazuje niewerbalnie. Gdyby nie Cyganow, Igor stałby się jednowymiarowym symbolem zagubionym w przesłaniu, jakie wymyślili sobie twórcy.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz