Diamant noir (2016)
Pier nie ma łatwego życia. Choć pochodzi z rodziny, która materialnie radzi sobie nieźle, sam nigdy na tym nie skorzystał. Przed laty jego ojciec najpierw został odtrącony przez swoich bliskich, a potem porzucił syna i jego matkę. Pier znalazł swoje miejsce. Łapie drobne fuchy, a ojca zastąpił mu kryminalista, dla którego od czasu do czasu organizuje drobne kradzieże. Jego życie zmieni się, kiedy otrzymuje wiadomość, że jego rodzic zmarł jako bezdomny. Na pogrzebie po raz pierwszy od lat zobaczył resztę swojej rodziny. Ból i wściekłość sprawiają, że poprzysięga zemstę.
"Czarny diament" to historia mężczyzny, który czuje potrzebę zemsty, choć tego rodzaju przemoc jest sprzeczna z jego naturą. Pier może parać się drobnymi kradzieżami, ale nie ma w sobie stali i bezwzględności, która jest niezbędna do zbliżenia się do swoich ofiar, zyskania ich zaufania, a następnie ich zdradzenia. Tym bardziej, że mężczyzn odkrywa, że w świecie, z którego - jak mu się wydawało - został wygnany na zawsze, w rzeczywistości jest dla niego miejsce, że do tej pory żył w zawieszeniu, a teraz dowiedział się, jaki jest sens jego istnienia. Ale raz puszczonej machiny zemsty nie da się zatrzymać i Pier chcąc nie chcąc będzie zmuszony za swoje czyny zapłacić wysoką cenę.
Film Arthura Harariego mógł być interesującym dramatem o psychologicznych dylematach. Niestety reżyser za mało miejsca poświęcił na rozbudowę intrygi i badaniu konsekwencji podjętych przez bohatera decyzji, a za dużo na kreowania artystycznych pierdół w stylu powtarzanej do znudzenia symboliki oka i światła. "Czarny diament" stał się przez to filmem zbyt nadętym i nudnym. To, co atrakcyjne, zginęło w powodzi śmieciowych chwytów mających (w zamyśle) uatrakcyjnić stronę estetyczną obrazu. W efekcie ledwo reżyserowi udało się utrzymać moją uwagę. Szkoda, bo historia Piera była sama w sobie wystarczająco ciekawa.
Ocena: 5
"Czarny diament" to historia mężczyzny, który czuje potrzebę zemsty, choć tego rodzaju przemoc jest sprzeczna z jego naturą. Pier może parać się drobnymi kradzieżami, ale nie ma w sobie stali i bezwzględności, która jest niezbędna do zbliżenia się do swoich ofiar, zyskania ich zaufania, a następnie ich zdradzenia. Tym bardziej, że mężczyzn odkrywa, że w świecie, z którego - jak mu się wydawało - został wygnany na zawsze, w rzeczywistości jest dla niego miejsce, że do tej pory żył w zawieszeniu, a teraz dowiedział się, jaki jest sens jego istnienia. Ale raz puszczonej machiny zemsty nie da się zatrzymać i Pier chcąc nie chcąc będzie zmuszony za swoje czyny zapłacić wysoką cenę.
Film Arthura Harariego mógł być interesującym dramatem o psychologicznych dylematach. Niestety reżyser za mało miejsca poświęcił na rozbudowę intrygi i badaniu konsekwencji podjętych przez bohatera decyzji, a za dużo na kreowania artystycznych pierdół w stylu powtarzanej do znudzenia symboliki oka i światła. "Czarny diament" stał się przez to filmem zbyt nadętym i nudnym. To, co atrakcyjne, zginęło w powodzi śmieciowych chwytów mających (w zamyśle) uatrakcyjnić stronę estetyczną obrazu. W efekcie ledwo reżyserowi udało się utrzymać moją uwagę. Szkoda, bo historia Piera była sama w sobie wystarczająco ciekawa.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz