The Wife (2017)

"Żona" należy do grona tych filmów, które mocno mnie zirytowały. Trudno mi było na seansie spokojnie wysiedzieć. Nie mogłem uwierzyć, w to, co widziałem na ekranie. Skala marnotrawstwa artystycznego potencjału przekracza wszelkie wyobrażenie. Nie potrafię zrozumieć, jak reżyser mógł nie zauważyć, że ma w rękach skarb w postaci historii gotowej, by stać się arcydziełem i aktorki, która zrobiła wszystko, by rzecz uzyskała nieśmiertelność.



Żeby jeszcze reżyser musiał się jakoś szczególnie postarać, by stworzyć obraz pokroju "Kto się boi Virginii Woolf?". Ale tak wcale nie było. Wystarczyło ograniczyć historię do sztokholmskiego hotelu, skupić się na postaci tytułowej żony i w błyskotliwych dialogach odsłaniać kolejne tajemnice i warstwy jej związku z mężem. Postać niedoszłego biografia i syna, mogły stanowić idealne uzupełnienie dla historii.

Resztę i tak robiła Glenn Close. Jako Joan jest absolutnie bezbłędna. Zagrała ją w stylu Elizabeth Taylor czy to ze wspomnianej "Kto się boi Virginii Woolf?" czy też "Kotki na gorącym, blaszanym dachu". To rola kompletna, a jednak zagrana tak, jakby nie wymagała od Close jakiegokolwiek wysiłku. Jest tak świetna, że nawet bardzo dobry Pryce wydaje się przy niej malutki.

A co zrobił reżyser? Przemielił to na lekkostrawną papkę. To, co fascynujące, tonie w potoku pobocznych wątków. Tragicznie wypadają przede wszystkim retrospekcje. Nie ma dla nich żadnego usprawiedliwienia i powinny były zostać usunięte jeszcze na etapie dopracowywania scenariusza. Również słabo wypadają wszystkie sceny, w których nie ma na ekranie tytułowej żony, w tym epizod z fotografką. Wszystkie te dodatki tylko trwonią potencjał fabularny filmu i w większości powtarzają niepotrzebnie to, co i tak jest wystarczająco klarowne. Ten czas można było lepiej spożytkować, pokazując różne oblicza głównych bohaterów tego dramatu. Bo w filmie nic nie jest tak proste, jak się wydaje. Joan z jednej strony jest ofiarą epoki, w której to mężczyźni dominowali w każdej dziedzinie życia. Ale jednocześnie jej relacja z Joe ma w sobie spory pierwiastek makiawelicznego wyrachowania. Tylko temu można było poświęcić cały film, a i tak nie wyczerpałoby się tematu!

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)