La reina del miedo (2018)
Czy sztuka może być mechanizmem obronnym, którym człowiek posługuje się, by zdobyć poczucie kontroli nad chaotycznym światem? Film "Królowa strachu" sugeruje odpowiedzieć twierdzącą. Dodaje jednak bardzo dużo znaczące "ale".
Robertina, główna bohatera, jest naprawdę kobietą strachliwą. Wszystko budzi w niej lęk, przerażenie, zwątpienie. Ma jednak sposób na to. Jest nim sztuka. Co jednak paradoksalne, jest w niej równie chaotyczna i nieprzewidywalna, co świat, który na tyle różnych sposobów ją przeraża. Choć może wcale nie jest to paradoksalne. Sztuka pozwala jej bowiem poczuć nad chaosem kontrolę. Niezborne próby przed nową sztuką, ciągłe zmiany, porzucanie pomysłów, skupianie uwagi na czymś innym, wydaje się być drogą donikąd, a jednak ostatecznie rodzi się z tego coś niezwykłego. Mimo to otwartym pozostaje pytanie, czy ma to sens w obliczu nietrwałości życia i związków?
"Królowa strachu" nie jest obrazem szczególnie udanym. Może dlatego, że choć Valeria Bertuccelli zagrała główną bohaterkę nieźle, to jednak nie jest to kreacja magnetyczna i przebojowa na tyle, by samodzielnie dokonać transcendencji filmowego dzieła. Podobały mi się też zabawy gatunkowymi kliszami. Cały początek wygląda, jakby został nakręcony na potrzeby filmu typu home invasion. Tyle tylko, że są to ozdobne bibeloty, które do niczego tak naprawdę nie prowadzą. Podobnie jak wstawki humorystyczne z udziałem histerycznej i dość prostej gosposi głównej bohaterki.
Miło się to wszystko oglądało i równie przyjemnie się o nim zapomni.
Ocena: 6
Robertina, główna bohatera, jest naprawdę kobietą strachliwą. Wszystko budzi w niej lęk, przerażenie, zwątpienie. Ma jednak sposób na to. Jest nim sztuka. Co jednak paradoksalne, jest w niej równie chaotyczna i nieprzewidywalna, co świat, który na tyle różnych sposobów ją przeraża. Choć może wcale nie jest to paradoksalne. Sztuka pozwala jej bowiem poczuć nad chaosem kontrolę. Niezborne próby przed nową sztuką, ciągłe zmiany, porzucanie pomysłów, skupianie uwagi na czymś innym, wydaje się być drogą donikąd, a jednak ostatecznie rodzi się z tego coś niezwykłego. Mimo to otwartym pozostaje pytanie, czy ma to sens w obliczu nietrwałości życia i związków?
"Królowa strachu" nie jest obrazem szczególnie udanym. Może dlatego, że choć Valeria Bertuccelli zagrała główną bohaterkę nieźle, to jednak nie jest to kreacja magnetyczna i przebojowa na tyle, by samodzielnie dokonać transcendencji filmowego dzieła. Podobały mi się też zabawy gatunkowymi kliszami. Cały początek wygląda, jakby został nakręcony na potrzeby filmu typu home invasion. Tyle tylko, że są to ozdobne bibeloty, które do niczego tak naprawdę nie prowadzą. Podobnie jak wstawki humorystyczne z udziałem histerycznej i dość prostej gosposi głównej bohaterki.
Miło się to wszystko oglądało i równie przyjemnie się o nim zapomni.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz