L'Enkas (2018)
Więzienie kojarzy się głównie jako miejsce, w którym przebywają zwyrodnialcy i okrutni przestępcy. Rzeczywistość jest jednak inna. W większości przypadków cele wypełnione są postaciami takimi jak bohater filmu "Food Track" Ulysse.
Jest on młodym chłopakiem, który po prostu chciałby prowadzić beztroskie życie, bez ciągłego zamartwiania się o to, skąd wziąć pieniądze. Tymczasem okrutna rzeczywistość jest taka, że chłopak ma spore wydatki (ich największą część związana jest z koniecznością opiekowania się matką cierpiącą na ciężką i odporną na leczenie formę depresji). Ulysse nie wytrzymuje tej presji. Naiwnie wierzy w łatwe pieniądze, które można zarobić robiąc lewe interesy (jak na przykład handlować ketaminą na imprezie EDM). I choć wielokrotnie się na tym sparzył, trafiając do więzienia, to jednak po wyjściu na wolność wraca na tę samą ścieżkę, bo po prostu nie widzi innego sposobu. Dla takich osób więzienie nie jest wcale gorszym wyborem. Odbiera wolność, wrzuca człowieka w ekstremalne środowisko, ale zarazem eliminuje presję odpowiedzialności za zapewnienie sobie godnego życia. Taka jednostka nie musi walczyć o budowanie i utrzymanie struktury, system więzienny zrobi to za nią.
"Food Track" jest więc odpowiedzią na pytanie, dlaczego resocjalizacja ma tak niewielką skuteczność. Ludzie pokroju Ulysse'a po prostu nie są w stanie funkcjonować w warunkach wolnościowych. Ich oczekiwania i szara rzeczywistość pozostają w konflikcie. Ten konflikt potrafią rozwiązać tylko siłą lub oszustwem.
"Food Track" to kino depresyjne, które mogło być naprawdę całkiem interesujące. Jednak zaprezentowana wersja pozostawia sporo do życzenia. Niezłe kreacje aktorskie nie potrafią zamaskować tego, że całość jest zbyt toporna, a myśl przewodnią zaprezentowano w sposób mechaniczny, pakując ją w format surowego, "bliskiego życiu" kina. Portrety psychologiczne są ledwie naszkicowane. Postać matki stanowi jedynie element dodatkowej frustracji w życiu głównego bohatera, co nie byłoby nawet takim złym motywem, gdyby twórcy postarali się to wygrać na ekranie. Reżyser za bardzo skupia się na procedurach i mechanizmach, w jakich funkcjonuje bohater, rozbudowując postaci, które w zasadzie istnieją w celach czysto pragmatycznych i naprawdę można było się obejść bez przybliżania ich biografii na tyle, byśmy jako widzowie zaczęli się nimi interesować, skoro chwilę potem są bezceremonialnie usuwane z opowieści. To rodzi frustrację, która źle wpływa na odbiór obrazu.
Ocena: 5
Jest on młodym chłopakiem, który po prostu chciałby prowadzić beztroskie życie, bez ciągłego zamartwiania się o to, skąd wziąć pieniądze. Tymczasem okrutna rzeczywistość jest taka, że chłopak ma spore wydatki (ich największą część związana jest z koniecznością opiekowania się matką cierpiącą na ciężką i odporną na leczenie formę depresji). Ulysse nie wytrzymuje tej presji. Naiwnie wierzy w łatwe pieniądze, które można zarobić robiąc lewe interesy (jak na przykład handlować ketaminą na imprezie EDM). I choć wielokrotnie się na tym sparzył, trafiając do więzienia, to jednak po wyjściu na wolność wraca na tę samą ścieżkę, bo po prostu nie widzi innego sposobu. Dla takich osób więzienie nie jest wcale gorszym wyborem. Odbiera wolność, wrzuca człowieka w ekstremalne środowisko, ale zarazem eliminuje presję odpowiedzialności za zapewnienie sobie godnego życia. Taka jednostka nie musi walczyć o budowanie i utrzymanie struktury, system więzienny zrobi to za nią.
"Food Track" jest więc odpowiedzią na pytanie, dlaczego resocjalizacja ma tak niewielką skuteczność. Ludzie pokroju Ulysse'a po prostu nie są w stanie funkcjonować w warunkach wolnościowych. Ich oczekiwania i szara rzeczywistość pozostają w konflikcie. Ten konflikt potrafią rozwiązać tylko siłą lub oszustwem.
"Food Track" to kino depresyjne, które mogło być naprawdę całkiem interesujące. Jednak zaprezentowana wersja pozostawia sporo do życzenia. Niezłe kreacje aktorskie nie potrafią zamaskować tego, że całość jest zbyt toporna, a myśl przewodnią zaprezentowano w sposób mechaniczny, pakując ją w format surowego, "bliskiego życiu" kina. Portrety psychologiczne są ledwie naszkicowane. Postać matki stanowi jedynie element dodatkowej frustracji w życiu głównego bohatera, co nie byłoby nawet takim złym motywem, gdyby twórcy postarali się to wygrać na ekranie. Reżyser za bardzo skupia się na procedurach i mechanizmach, w jakich funkcjonuje bohater, rozbudowując postaci, które w zasadzie istnieją w celach czysto pragmatycznych i naprawdę można było się obejść bez przybliżania ich biografii na tyle, byśmy jako widzowie zaczęli się nimi interesować, skoro chwilę potem są bezceremonialnie usuwane z opowieści. To rodzi frustrację, która źle wpływa na odbiór obrazu.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz