Les chatouilles (2018)
Szczęściem i nieszczęściem człowieka jest to, że aby radzić sobie ze światem i sobą samym, musi to, co doświadcza zrozumieć, a zrozumienie wymaga nazwania. Rola słowa jako kształtującego intymną rzeczywistość człowieka jest niestety tak potężna, że jednostka staje się bezradna w sytuacjach, kiedy jej doświadczenia wymykają się możliwościom nazwania. A bez niemożliwe staje się "przepracowanie" traumy. Jednym z takich doświadczeń jest molestowanie i gwałt przeżyty w dzieciństwie.
"Łaskotki" są niczym innym jak formą wizualizacji długiego, skomplikowanego i bolesnego problemy wychodzenia z traumy doświadczonej jako dziecko ze strony dorosłego, któremu się ufało. Mamy więc stan niemożliwości zwerbalizowania przeżycia, jego ekspresja następuje więc poprzez komunikaty niewerbalne: ruch ciała, objawy fizjologiczne, zachowania pośrednie, które sugerują problem, ale które same w sobie stanowią problem, przez co uwaga skupia się na nich, trzymając rzeczywisty ból na bezpiecznej (jak się błędnie wydaje) odległości. A kiedy w końcu rozpoczyna się proces nazywania i konfrontowania z tym, co przerasta możliwości zrozumienia, jest on sam w sobie chaotyczny i wywołujący więcej problemów oraz złudnych objawów poprawy, by rodzić tylko jeszcze więcej bólu i frustracji. A przecież potem jest jeszcze konieczność poradzenia sobie z reakcją otoczenia, kiedy prawda w końcu zostanie ujawniona. To prowadzi do kolejne potężnej fali cierpienia. I choć przebycie terapii daje niebywałą ulgę, droga jest tak ciężka, że wiele osób nigdy jej się nie podejmie.
Reżyserka, która fabułę zaczerpnęła z własnych doświadczeń, fantastycznie poradziła sobie z przekazaniem widzom subiektywności przeżyć ofiary pedofila. Wykorzystała do tego taniec i dynamiczny montaż, a przede wszystkim mechanizm polegający na zacieraniu granicy między faktami a fantazjami. Widzowie mają więc szansę współuczestniczyć w procesie i przeżywać go równie intensywnie co bohaterka.
Jednak żałuję, że reżyserce nie udało się uczynić terapeutycznych ram niewidzialnymi. Miejscami odnosiłem niestety wrażenie, że oglądam inscenizacje podręcznika psychoterapii. To wytrącało mnie z rytmu i sprawiało, że od nowa musiałem "wsiąkać" w tę opowieść. O to na całe szczęście nie było trudno, bo na szczęście po niezręcznie technicznych chwilach, narracja wracała (czasowo) na właściwe tory.
Ocena: 7
"Łaskotki" są niczym innym jak formą wizualizacji długiego, skomplikowanego i bolesnego problemy wychodzenia z traumy doświadczonej jako dziecko ze strony dorosłego, któremu się ufało. Mamy więc stan niemożliwości zwerbalizowania przeżycia, jego ekspresja następuje więc poprzez komunikaty niewerbalne: ruch ciała, objawy fizjologiczne, zachowania pośrednie, które sugerują problem, ale które same w sobie stanowią problem, przez co uwaga skupia się na nich, trzymając rzeczywisty ból na bezpiecznej (jak się błędnie wydaje) odległości. A kiedy w końcu rozpoczyna się proces nazywania i konfrontowania z tym, co przerasta możliwości zrozumienia, jest on sam w sobie chaotyczny i wywołujący więcej problemów oraz złudnych objawów poprawy, by rodzić tylko jeszcze więcej bólu i frustracji. A przecież potem jest jeszcze konieczność poradzenia sobie z reakcją otoczenia, kiedy prawda w końcu zostanie ujawniona. To prowadzi do kolejne potężnej fali cierpienia. I choć przebycie terapii daje niebywałą ulgę, droga jest tak ciężka, że wiele osób nigdy jej się nie podejmie.
Reżyserka, która fabułę zaczerpnęła z własnych doświadczeń, fantastycznie poradziła sobie z przekazaniem widzom subiektywności przeżyć ofiary pedofila. Wykorzystała do tego taniec i dynamiczny montaż, a przede wszystkim mechanizm polegający na zacieraniu granicy między faktami a fantazjami. Widzowie mają więc szansę współuczestniczyć w procesie i przeżywać go równie intensywnie co bohaterka.
Jednak żałuję, że reżyserce nie udało się uczynić terapeutycznych ram niewidzialnymi. Miejscami odnosiłem niestety wrażenie, że oglądam inscenizacje podręcznika psychoterapii. To wytrącało mnie z rytmu i sprawiało, że od nowa musiałem "wsiąkać" w tę opowieść. O to na całe szczęście nie było trudno, bo na szczęście po niezręcznie technicznych chwilach, narracja wracała (czasowo) na właściwe tory.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz