(2018) صوفيا
Zaczęło się niezbyt obiecująco. Tytułowa bohaterka to młoda kobieta, która właśnie rodzi dziecko. Problem w tym, że nie ma męża, a nie zgłosiła gwałtu. To zaś oznacza, że uprawiała seks pozamałżeński. W naszym kręgu cywilizacyjnym takie zachowanie może wywoływać niesmak u niektórych osób. W Maroku jest to jednak przestępstwo karane więzieniem. I pierwsza połowa filmu jest właśnie o tym, jak w takich opresyjnych warunkach uratować bohaterkę przed negatywnymi prawnymi skutkami.
Tego typu problematyka w szeroko rozumianym kinie muzułmańskim pojawia się często i na ich tle "Sofia" niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie jest nowym głosem w debacie na temat wolności osobistej w świecie arabskim. Nie ma też wyjątkowo ciekawych bohaterów. Sama Sofia wcale nie budziła szczególnego współczucia czy sympatii. I gdyby tak wyglądał film do samego końca, to nie miałbym o nim najlepszego zdania.
Jednak w drugiej połowie fabuła przeskoczyła na nowe tory. Sprawa narodzonego dziecka przestała być jądrem narracji, a stała się jedynie dla niej pretekstem. Nagle "Sofia" przekształciła się w ciekawą powiastkę na temat konfliktu pragmatyzmu z naiwnością. Sofia, która wydawała się słabą kretynką, nagle ujawnia charakter mocny niczym zahartowana stal. Z kolei te osoby, które jeszcze przed chwilą były wzorami zdrowego rozsądku i pragmatyzmu, nagle ujawniają swoją naiwność i niezdolność do odnalezienia się i akceptacji warunków, które nie przystają do ich marzeń i nadziei. Co więcej, problem chłodnego podchodzenia do swojego losu i wybór tego, co logicznie najrozsądniejsze a nie tego, co romantycznie najbardziej pożądane, jest już problemem ogólnoludzkim. Owszem, w warunkach marokańskich łatwiej jest go naświetlić, ale rzecz przestaje mieć znajoma obcości i egzotyki. Ostatnie 20-30 minut "robi" ten film i sprawia, że warto się na niego wybrać.
Ocena: 6
Tego typu problematyka w szeroko rozumianym kinie muzułmańskim pojawia się często i na ich tle "Sofia" niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie jest nowym głosem w debacie na temat wolności osobistej w świecie arabskim. Nie ma też wyjątkowo ciekawych bohaterów. Sama Sofia wcale nie budziła szczególnego współczucia czy sympatii. I gdyby tak wyglądał film do samego końca, to nie miałbym o nim najlepszego zdania.
Jednak w drugiej połowie fabuła przeskoczyła na nowe tory. Sprawa narodzonego dziecka przestała być jądrem narracji, a stała się jedynie dla niej pretekstem. Nagle "Sofia" przekształciła się w ciekawą powiastkę na temat konfliktu pragmatyzmu z naiwnością. Sofia, która wydawała się słabą kretynką, nagle ujawnia charakter mocny niczym zahartowana stal. Z kolei te osoby, które jeszcze przed chwilą były wzorami zdrowego rozsądku i pragmatyzmu, nagle ujawniają swoją naiwność i niezdolność do odnalezienia się i akceptacji warunków, które nie przystają do ich marzeń i nadziei. Co więcej, problem chłodnego podchodzenia do swojego losu i wybór tego, co logicznie najrozsądniejsze a nie tego, co romantycznie najbardziej pożądane, jest już problemem ogólnoludzkim. Owszem, w warunkach marokańskich łatwiej jest go naświetlić, ale rzecz przestaje mieć znajoma obcości i egzotyki. Ostatnie 20-30 minut "robi" ten film i sprawia, że warto się na niego wybrać.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz