Den skyldige (2018)
Gustav Möller wkracza do świata kina z przytupem. Jego debiutancki pełny metraż, to popis mistrzowskiego fachu, który wybronił całość przed rozbiciem się o rafy, od których roiło się w scenariuszu.
Möller wydaje się zdecydowanie lepszym reżyserem niż scenarzystą. Fabuła jest bowiem zbyt schludna. Poszczególne wątki za łatwo się ze sobą splatają w jedną całość. Jest w filmie kilka nieznośnie wręcz łopatologicznych scen, które w innych okolicznościach sprawiłyby, że znienawidziłbym ten film. Do tego wszystkiego historia jest tak przejrzysta, że powinien mnie irytować fakt, jak jest opowiedziana i jak długo profesjonaliście zajmuje poskładanie do kupy wszystkich elementów.
Tak się jednak nie stało. I jest to w duże mierze zasługa Möllera-reżysera. Świetnie buduje klimat, choć jego film rozgrywa się w jednym pomieszczeniu. "Winni" przywodzą trochę na myśl "Locke'a", przez wykorzystanie pomysłu na prowadzenie fabuły za pomocą rozmów telefonicznych. Reżyser potrafi nadać całości niezwykłą emocjonalną intensywność. Czyni to za pomocą montażu, zdjęć oraz dzięki świetnej grze Jakoba Cedergrena. To wystarczyło, bym uwierzył w wykreowany świat, bym był w stanie zignorować łopatologię niektórych ze scen. Jest to nie lada sztuka. I pozostaje mieć nadzieję, że reżyser rozwinie skrzydła, a nie podzieli los wielu debiutantów, którzy nie potrafią w kolejnych obrazach wznieść się wyżej.
Ocena: 7
Möller wydaje się zdecydowanie lepszym reżyserem niż scenarzystą. Fabuła jest bowiem zbyt schludna. Poszczególne wątki za łatwo się ze sobą splatają w jedną całość. Jest w filmie kilka nieznośnie wręcz łopatologicznych scen, które w innych okolicznościach sprawiłyby, że znienawidziłbym ten film. Do tego wszystkiego historia jest tak przejrzysta, że powinien mnie irytować fakt, jak jest opowiedziana i jak długo profesjonaliście zajmuje poskładanie do kupy wszystkich elementów.
Tak się jednak nie stało. I jest to w duże mierze zasługa Möllera-reżysera. Świetnie buduje klimat, choć jego film rozgrywa się w jednym pomieszczeniu. "Winni" przywodzą trochę na myśl "Locke'a", przez wykorzystanie pomysłu na prowadzenie fabuły za pomocą rozmów telefonicznych. Reżyser potrafi nadać całości niezwykłą emocjonalną intensywność. Czyni to za pomocą montażu, zdjęć oraz dzięki świetnej grze Jakoba Cedergrena. To wystarczyło, bym uwierzył w wykreowany świat, bym był w stanie zignorować łopatologię niektórych ze scen. Jest to nie lada sztuka. I pozostaje mieć nadzieję, że reżyser rozwinie skrzydła, a nie podzieli los wielu debiutantów, którzy nie potrafią w kolejnych obrazach wznieść się wyżej.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz