Las herederas (2018)
Nie pojmuję, jakim cudem "Dziedziczki" zostały obsypane nagrodami na tegorocznym Berlinale. Co prawda, póki co widziałem ledwie kilka filmów z tegorocznej edycji festiwalu, ale ta produkcja jest spośród nich zdecydowanie najsłabsza.
Fabularnie "Dziedziczki" niczym szczególnym się nie wyróżniają. To standardowa opowieść o osobie, która zostaje zmuszona do porzucenia dotychczasowego stylu życia. Nowe wyzwania początkowo bohaterkę przerażają, ale z czasem odkrywa świat, o którego istnieniu zdążyła już zapomnieć. I nagle egzystencja, którą do tej pory prowadziła, nie będzie już wyglądać w jej oczach równie atrakcyjnie, co na początku opowieści.
Ta sztampowa historia opowiedziana została prostymi środkami w sposób, który mnie nieszczególnie zaciekawił. Aktorsko jest w porządku, ale nie zauważyłem tu nic, co godne byłoby nagrody. Bohaterki nakreślone zostały dość pobieżnie. I w sumie jedyną rzeczą, która mnie zaintrygowała, jest to, że protagonistka choć jest na granicy bankructwa (zmuszona do wyprzedania niemal całego stanu posiadania), to i tak musi mieć pochodzącą ze społecznych nizin służącą. Najwyraźniej posiadanie pomocy domowej jest czym oczywistym, tak jak w Polsce posiadanie w mieszkaniu pralki. Ale nie o tym jest ten film, więc to, że na to przede wszystkim zwróciłem uwagę, tylko podkreśla to, jak nijakim dziełem wydały mi się "Dziedziczki".
Ocena: 5
Fabularnie "Dziedziczki" niczym szczególnym się nie wyróżniają. To standardowa opowieść o osobie, która zostaje zmuszona do porzucenia dotychczasowego stylu życia. Nowe wyzwania początkowo bohaterkę przerażają, ale z czasem odkrywa świat, o którego istnieniu zdążyła już zapomnieć. I nagle egzystencja, którą do tej pory prowadziła, nie będzie już wyglądać w jej oczach równie atrakcyjnie, co na początku opowieści.
Ta sztampowa historia opowiedziana została prostymi środkami w sposób, który mnie nieszczególnie zaciekawił. Aktorsko jest w porządku, ale nie zauważyłem tu nic, co godne byłoby nagrody. Bohaterki nakreślone zostały dość pobieżnie. I w sumie jedyną rzeczą, która mnie zaintrygowała, jest to, że protagonistka choć jest na granicy bankructwa (zmuszona do wyprzedania niemal całego stanu posiadania), to i tak musi mieć pochodzącą ze społecznych nizin służącą. Najwyraźniej posiadanie pomocy domowej jest czym oczywistym, tak jak w Polsce posiadanie w mieszkaniu pralki. Ale nie o tym jest ten film, więc to, że na to przede wszystkim zwróciłem uwagę, tylko podkreśla to, jak nijakim dziełem wydały mi się "Dziedziczki".
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz