Over the Limit (2017)
Fascynujący przykład tego, jak mówiąc prawdę można nią dowolnie manipulować. "Over the Limit" jest dokumentem pozbawionym kompletnie komentarza reżyserskiego. Widzimy jedynie to, co zarejestrowała kamera. Może się więc wydawać, że otrzymujemy "surówkę", tak bliską temu, co miało miejsce w rzeczywistości, jak to tylko możliwe. Wystarczy jednak poznać suche fakty, by okazało się, jak bardzo kłócą się one z tym, co pokazała w swoim filmie Marta Prus.
"Over the Limit" to historia rosyjskiej gimnastyczki artystycznej Margarity Mamun. Widzimy ją podczas treningów, na zawodach, w relacjach z trenerką, choreografką, rodziną. Przez długi czas można odnieść, że oglądamy przeciętną sportsmenkę, a nie rekordzistkę wieloboju i kolekcjonerkę medali. Dokumentalistka skrzętnie pomija miejsca zajmowane podczas zawodów Pucharu Świata czy też na Mistrzostwach Europy (i dopiero w połowie filmu zobaczymy jej liczne trofea). Ba, jednak z kluczowych scen ma miejsce właśnie na Mistrzostwach Europy, przed występem, w którym Mamun popełnił błąd kosztujący ją złoto. Tego momentu jednak w filmie nie ma. Dokument nie pokazuje również tego, w jaki sposób Mamun wygrała złoto na Olimpiadzie. Choć jednocześnie przez cały film wątek ten się pojawia (Mamun zawaliła występ z maczugami, co o mały włos a nie skończyłoby się spadkiem nawet na trzecie miejsce).
Wszystko to nie jest zaniedbaniem ze strony reżyserki, lecz działaniem z premedytacją. Pozbawiając kontekstu, widz traci możliwość ocenienia wagi poszczególnych wydarzeń, które w filmie się znalazły. To zaś prowadzi do tego, że błahe wydarzenia nagle robią piorunujące wrażenie, uzasadnione komentarze wydają się straszliwie niesprawiedliwe i przywołują na myśl techniki stosowane w sektach lub w Guantanamo. "Over the Limit" - choć nie jest to chyba podstawowa funkcja tego filmu - pokazuje, że prawda bez problemu staje się fałszem, kiedy traktowana jest w sposób wybiórczy.
Ocena: 7
"Over the Limit" to historia rosyjskiej gimnastyczki artystycznej Margarity Mamun. Widzimy ją podczas treningów, na zawodach, w relacjach z trenerką, choreografką, rodziną. Przez długi czas można odnieść, że oglądamy przeciętną sportsmenkę, a nie rekordzistkę wieloboju i kolekcjonerkę medali. Dokumentalistka skrzętnie pomija miejsca zajmowane podczas zawodów Pucharu Świata czy też na Mistrzostwach Europy (i dopiero w połowie filmu zobaczymy jej liczne trofea). Ba, jednak z kluczowych scen ma miejsce właśnie na Mistrzostwach Europy, przed występem, w którym Mamun popełnił błąd kosztujący ją złoto. Tego momentu jednak w filmie nie ma. Dokument nie pokazuje również tego, w jaki sposób Mamun wygrała złoto na Olimpiadzie. Choć jednocześnie przez cały film wątek ten się pojawia (Mamun zawaliła występ z maczugami, co o mały włos a nie skończyłoby się spadkiem nawet na trzecie miejsce).
Wszystko to nie jest zaniedbaniem ze strony reżyserki, lecz działaniem z premedytacją. Pozbawiając kontekstu, widz traci możliwość ocenienia wagi poszczególnych wydarzeń, które w filmie się znalazły. To zaś prowadzi do tego, że błahe wydarzenia nagle robią piorunujące wrażenie, uzasadnione komentarze wydają się straszliwie niesprawiedliwe i przywołują na myśl techniki stosowane w sektach lub w Guantanamo. "Over the Limit" - choć nie jest to chyba podstawowa funkcja tego filmu - pokazuje, że prawda bez problemu staje się fałszem, kiedy traktowana jest w sposób wybiórczy.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz