Un couteau dans le coeur (2018)
W swoim nowym filmie "Nóż + serce" Yann Gonzalez powrócił do tematów, którym poświęcił swój najlepszy (moim zdaniem) obraz - "Spotkania o północy". Zrezygnował jednak z symboliczności na rzecz większej dosłowności. Podkręcił również poziom egzaltacji tak, że miejscami odnosiłem wrażenie, że scenariusz pisał 15-latek w samy środku przeżywania pierwszej miłości, kiedy to wszystkie uniesienia i każde rozstanie ma charakter totalnie obezwładniającego doświadczenia.
Seks ma w "Nóż + serce" bardzo sformalizowany charakter. Ujęty jest w ramy kina pornograficznego, które staje się współczesnym odpowiednikiem poezji - kanalizuje namiętności, pozwala je opanować, uzewnętrznić. Film Gonzaleza jest w sumie jedną wielką odą do kina erotycznego lat 70. Jest tu miejsce na humor, ale też autentyczne uwielbienie i wielką pochwałę pasji osób twórczo zaangażowanych w ich produkcję.
Również śmierć została mocno sformalizowana. Przybrała formę slashera, stając się fetyszem, niczym lateks, skóra i sznury pętając osoby i obiecując spełnienie.
Jest w tym filmie dużo interesujących elementów. Swoim pięknem zachwyciła mnie neonowa estetyka sceny tanecznej w klubie. Podobały mi się elementy groteski i komizmu scen z kręconego pornosa (money shot w podzielonym na pół ekranie, policjant spisujący na maszynie zeznania swoją erekcją). Ciekawie wypadają też wstawki oniryczne.
Jednak poziom egzaltacji, który zawstydziłby nawet najbardziej narcystycznych z poetów romantycznych, przekroczył tolerowane przeze mnie normy. Dlatego też miejscami czułem się filmem znużony, wręcz przeciążony bodźcami, które zalewały mnie z ekranu. "Spotkania o północy" pozostaną moim ulubionym filmem reżysera.
Ocena: 6
Seks ma w "Nóż + serce" bardzo sformalizowany charakter. Ujęty jest w ramy kina pornograficznego, które staje się współczesnym odpowiednikiem poezji - kanalizuje namiętności, pozwala je opanować, uzewnętrznić. Film Gonzaleza jest w sumie jedną wielką odą do kina erotycznego lat 70. Jest tu miejsce na humor, ale też autentyczne uwielbienie i wielką pochwałę pasji osób twórczo zaangażowanych w ich produkcję.
Również śmierć została mocno sformalizowana. Przybrała formę slashera, stając się fetyszem, niczym lateks, skóra i sznury pętając osoby i obiecując spełnienie.
Jest w tym filmie dużo interesujących elementów. Swoim pięknem zachwyciła mnie neonowa estetyka sceny tanecznej w klubie. Podobały mi się elementy groteski i komizmu scen z kręconego pornosa (money shot w podzielonym na pół ekranie, policjant spisujący na maszynie zeznania swoją erekcją). Ciekawie wypadają też wstawki oniryczne.
Jednak poziom egzaltacji, który zawstydziłby nawet najbardziej narcystycznych z poetów romantycznych, przekroczył tolerowane przeze mnie normy. Dlatego też miejscami czułem się filmem znużony, wręcz przeciążony bodźcami, które zalewały mnie z ekranu. "Spotkania o północy" pozostaną moim ulubionym filmem reżysera.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz