Brigsby Bear (2017)

Świat uległ zagładzie. Powietrze jest zabójcze. Niedobitki ludzkości żyją w zamkniętych domach takich, jak ten, w którym mieszka 25-letni James i jego rodzice. Czas spędza on na nauce pod bacznym okiem matki i oglądaniu serialu o przygodach magicznego i dzielnego Misia Brigsby. Swoimi spostrzeżeniami na temat nowych odcinków dzieli się na internetowym forum. To jest w zasadzie jedyny kontakt, jaki ma z innymi ludźmi. Do czasu.



Pewnego dnia do domu wkroczyła policja. James odkrył, że świat wcale nie został zniszczony, a jego rodzice nie są jego rodzicami. Jako niemowlę został porwany. Jego porywacze upozorowali cały fikcyjny świat. Ale dla Jamesa nie był on fikcyjny i teraz nie potrafi od tak porzucić to, co przez ponad dwie dekady definiowało całą jego rzeczywistość. Podczas gdy rodzice bezradnie próbują zbliżyć się do niego, James gromadzi wokół się przedziwną grupę, z której pomocą nakręci pożegnalny film o Misiu Brigsbym.

Filmów o ludziach, którzy po latach odkrywają, że ci, których uważali za rodziców, a którzy byli porywaczami i oprawcami, było w kinie sporo. Podobnie jak i opowieści o ludziach zamkniętych w domach i karmionych fikcyjnymi informacjami na temat apokalipsy. W większości wypadków są to ponure dramaty psychologiczne (jak "Kieł" czy "Room"). Czasami są to zwariowane komedie ("Seksmisja"). "Miś Brigsby" jest czymś zupełnie innym. To baśń nakręcona w duchu kina sundance'owego. Film Dave'a McCary'ego to piękna opowieść o człowieku, który został przeniesiony do innego świata i poprzez sztukę próbuje sobie z tym poradzić.

Grający Jamesa Kyle Mooney stworzył wiarygodną kreację zagubionego i wrażliwego młodego mężczyzny, którego ponure doświadczenia wcale nie zniszczyły, choć sprawiły, że na świat patrzy inaczej. Jak to w kinie sundance'owym bywa, w jego otoczeniu pojawia się cała masa sympatycznych dziwaków, choć pozornie będących zupełnie zwyczajnymi ludźmi.

Całość jest pełna emocjonalnego ciepła i wzruszeń. Naiwność, która w obrazie typu "Room" byłaby nieznośna, tu jest czymś naturalnym. Jednak mimo jej obecności, twórcy nie idą na skróty i tworzą wiarygodny i zniuansowany portret jednostki znajdującej się w krytycznym egzystencjalnie położeniu. "Miś Brigsby" to również opowieść o tym, że zachowania, które mogą wydawać się nienormalne wcale nie są oznaką choroby, a raczej dowodem na to, że jednostka próbuje sobie z problemem poradzić, w miarę swoich możliwości. I ponad wszystko, jest to hołd złożony X Muzie i tym, którzy tworzą filmy z pasji, z potrzeby serca, a nie dla kasy.

Mam nadzieję, że goście z Lonely Island będą produkować więcej filmów, bo ten wyszedł im pierwszorzędnie.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)