GODZILLA 決戦機動増殖都市 (2018)
Mając wstęp za sobą, w "Mieście na krawędzi bitwy" trylogia o Godzilli nabrała rumieńców. Głownie dlatego, że twórcy zaczęli stawiać ciekawe pytania, wprowadzać frakcje wśród bohaterów, odcienie szarości. Niby jest to wciąż film o walce ludzi z Godzillą, ale jest też już czymś znacznie więcej. Ten kierunek może wielu osobom się nie podobać, ale dla mnie była ta rzecz, która ocaliła trylogię.
Na poziomie walki jest to bowiem film taki sobie. Wybrana forma animacji nie sprawdza się w scenach akcji. Co prawda udało się tu pokazać ogrom Godzilli i to, jak bardzo trudnym jest przeciwnikiem. Jednak epickiej bitwie brakuje rozmachu, a przede wszystkim dynamiczności. Oczywiście nie pomaga też oprawa muzyczna, która zamiast wzmacniać doznania wizualne, prowadzi do zmęczenia i chęci wyłączenia audio.
Na poziomie dywagacji moralnych film ten prezentuje się jednak dużo lepiej od "Planety potworów", która pod tym względem straszyła pustką. Wreszcie poszczególni bohaterowie coś sobą reprezentują, mają własne cele, które pozornie mogą być zbieżne, lecz w rzeczywistości drastycznie się od siebie różnią. W tej części ujawnił się też podstawowy temat całej trylogii, czyli rozważania na temat egzystencjalnego miejsca człowieka we wszechświecie oraz radzenia sobie ze świadomością własnej ułomności i śmiertelności. W tej części skupiono się na fanatyzmie technologicznym i koncepcji ewolucji duchowej, której efektem jest wzniesienie się ponad ograniczenia człowieczeństwa. Nie jest to może temat szczególnie pogłębiony przez twórców filmu, ale wystarcza, by całość zyskała jakąś wagę, ciężar, by fabuła przestała być jedynie trywialnym łubudu.
Ocena: 6
Na poziomie walki jest to bowiem film taki sobie. Wybrana forma animacji nie sprawdza się w scenach akcji. Co prawda udało się tu pokazać ogrom Godzilli i to, jak bardzo trudnym jest przeciwnikiem. Jednak epickiej bitwie brakuje rozmachu, a przede wszystkim dynamiczności. Oczywiście nie pomaga też oprawa muzyczna, która zamiast wzmacniać doznania wizualne, prowadzi do zmęczenia i chęci wyłączenia audio.
Na poziomie dywagacji moralnych film ten prezentuje się jednak dużo lepiej od "Planety potworów", która pod tym względem straszyła pustką. Wreszcie poszczególni bohaterowie coś sobą reprezentują, mają własne cele, które pozornie mogą być zbieżne, lecz w rzeczywistości drastycznie się od siebie różnią. W tej części ujawnił się też podstawowy temat całej trylogii, czyli rozważania na temat egzystencjalnego miejsca człowieka we wszechświecie oraz radzenia sobie ze świadomością własnej ułomności i śmiertelności. W tej części skupiono się na fanatyzmie technologicznym i koncepcji ewolucji duchowej, której efektem jest wzniesienie się ponad ograniczenia człowieczeństwa. Nie jest to może temat szczególnie pogłębiony przez twórców filmu, ale wystarcza, by całość zyskała jakąś wagę, ciężar, by fabuła przestała być jedynie trywialnym łubudu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz