La familia (2017)
Pedro ma 12 lat. Mieszka z ojcem, którego w zasadzie po całych dniach nie ma w domu, bo próbuje zarobić na życie. Chłopaka więc wychowuje ulica. A ta wzmacnia najgorsze samcze instynkty. Ulica nie wybacza słabości. Nawet w zabawach z kumplami wyraźny jest aspekt agresji, przemocy, zaznaczenia własnej dominacji. Kiedy więc Pedro zostanie naprawdę sprowokowany, zachowa się dokładnie tak, jak tego wymaga ulica. I jeśli nawet będzie miał jakieś wyrzuty sumienia, stłumi je, ukryje pod grubą warstwą brawury. W czym nieświadomie pomoże mu ojciec, bowiem ten nie zachowuje się zgodnie z ulicznym etosem. Jawi się jako człowieczek słaby, tchórzliwy, czyli ktoś, kim jego syn całe życie uczył się pogardzać. Chłopak nie rozumie odwagi, desperacji i uporu, z jakim jego rodzic walczyć będzie o to, by pozostał przy życiu.
"Rodzina" jest filmem ciekawym, kiedy rozpatruje się każdego z bohaterów z osoba. Podoba mi się postać ojca, który nie jest typem ulicznego macho. A jednak rozumie zasady rządzące w ubogich dzielnicach i zdobył umiejętności przetrwania, które teraz wykorzystuje, by ratować życie syna. Ciekawie też zaprezentowano samego Pedra, z jego bardzo naiwnym rozumieniem tego, co to znaczy być mężczyzną, który ma problemy z rozpoznaniem i zaakceptowaniem pozytywnych emocji, bo na ulicy nawet przyjaźń podszyta jest przemocą.
Tym, co wypadało słabiej, jest relacja ojciec-syn i proces przemiany, który pod wpływem nagłej ciągłej obecności rodzica dokonuje się w jego potomku. W tym aspekcie film jest po prostu zbyt uproszczony, przez co miejscami staje się nieznośnie infantylny. Zaprezentowany mechanizm nie ma w sobie naturalności, a wydaje się wymuszony przez scenarzystę. To niestety psuje ogólne wrażenie.
Ocena: 5
"Rodzina" jest filmem ciekawym, kiedy rozpatruje się każdego z bohaterów z osoba. Podoba mi się postać ojca, który nie jest typem ulicznego macho. A jednak rozumie zasady rządzące w ubogich dzielnicach i zdobył umiejętności przetrwania, które teraz wykorzystuje, by ratować życie syna. Ciekawie też zaprezentowano samego Pedra, z jego bardzo naiwnym rozumieniem tego, co to znaczy być mężczyzną, który ma problemy z rozpoznaniem i zaakceptowaniem pozytywnych emocji, bo na ulicy nawet przyjaźń podszyta jest przemocą.
Tym, co wypadało słabiej, jest relacja ojciec-syn i proces przemiany, który pod wpływem nagłej ciągłej obecności rodzica dokonuje się w jego potomku. W tym aspekcie film jest po prostu zbyt uproszczony, przez co miejscami staje się nieznośnie infantylny. Zaprezentowany mechanizm nie ma w sobie naturalności, a wydaje się wymuszony przez scenarzystę. To niestety psuje ogólne wrażenie.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz