Saturday Church (2017)
Mam pewne opory przez nazywaniem "Kościoła sobotniego" filmem fabularnym. Owszem, ma on fabułę, ale jest ona dość rachityczna i stanowi raczej jedynie pretekst, do tego, co wydaje się stanowić główny cel powstania, czyli opowiedzenie o wyzwaniach, przed jakimi stają młode osoby nieheteronormatywne i ważnej roli, jaką pełnią organizacje charytatywne dające schronienie tym, których odrzucili najbliżsi.
Historia młodego Ulyssesa pełni w tym wszystkim rolę służebną. Jest figurą reprezentującą młode osoby, które rozpoznają własną odmienność, ale które jeszcze nie wiedzą czym dokładnie ona jest i dopiero odkrywają, że nie są sami. Jest figurą reprezentującą tych, których świat odrzuca, wykorzystuje ale również, wobec których wyciągana jest pomocna dłoń. Pojawiające się wokół niego osoby prezentują w prosty i przystępny sposób różne aspekty egzystencji ludzi, którzy wydają się nie przystawać do standardów normalności. Przy okazji jest to opowieść o godności ludzkiej, o wartości wspólnoty i rodziny opartej na szacunku i miłości. A także o dorastaniu i pierwszych doświadczeniach uczuciowo-erotycznych.
Jednak nic z tego nie wychodzi poza łatwo przyswajalne slogany i podręcznikowe maksymy. Dylematy Ulyssesa, emocjonalne rozterki są mocno spłycone. On sam nigdy nie staje się pełnoprawnym bohaterem, a jego losy pokazywane są w sposób skrótowy tak, by puenta była czytelna i nie wymagała od odbiorców zbyt dużego wysiłku intelektualnego.
Twórcy chyba zdawali sobie sprawę z tego problemu i postanowili całość uatrakcyjnić muzycznymi wstawkami. Co nie do końca wyszło. Wstawki te są bowiem mocno sceniczne i jeszcze bardziej podkreślają umowność całego przedsięwzięcia. Ale wokalnie mi się to podobało, a już "Condition of Love" to całkiem fajna piosenka.
Ocena: 4
Historia młodego Ulyssesa pełni w tym wszystkim rolę służebną. Jest figurą reprezentującą młode osoby, które rozpoznają własną odmienność, ale które jeszcze nie wiedzą czym dokładnie ona jest i dopiero odkrywają, że nie są sami. Jest figurą reprezentującą tych, których świat odrzuca, wykorzystuje ale również, wobec których wyciągana jest pomocna dłoń. Pojawiające się wokół niego osoby prezentują w prosty i przystępny sposób różne aspekty egzystencji ludzi, którzy wydają się nie przystawać do standardów normalności. Przy okazji jest to opowieść o godności ludzkiej, o wartości wspólnoty i rodziny opartej na szacunku i miłości. A także o dorastaniu i pierwszych doświadczeniach uczuciowo-erotycznych.
Jednak nic z tego nie wychodzi poza łatwo przyswajalne slogany i podręcznikowe maksymy. Dylematy Ulyssesa, emocjonalne rozterki są mocno spłycone. On sam nigdy nie staje się pełnoprawnym bohaterem, a jego losy pokazywane są w sposób skrótowy tak, by puenta była czytelna i nie wymagała od odbiorców zbyt dużego wysiłku intelektualnego.
Twórcy chyba zdawali sobie sprawę z tego problemu i postanowili całość uatrakcyjnić muzycznymi wstawkami. Co nie do końca wyszło. Wstawki te są bowiem mocno sceniczne i jeszcze bardziej podkreślają umowność całego przedsięwzięcia. Ale wokalnie mi się to podobało, a już "Condition of Love" to całkiem fajna piosenka.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz