The Hate U Give (2018)
No proszę. Przypadek George'a Tillmana Jr. pokazuje, że żadnego twórcy filmowego nie należy skreślać. Wydawało mi się, że facet spadł na samo dno, kiedy nakręcił "W pogoni za zemstą". "Najdłuższa podróż" zdawała się potwierdzać, że nie ma dla niego nadziei. A jednak doświadczenia zdobyte przy kręceniu odcinków "Tacy jesteśmy" zaprocentowały. "Nienawiść, którą dajesz" idealnie wpisuje się bowiem w tę samą stylistykę, co tamten serial. Jest to więc film zarazem mądry, wzruszający, lekko naiwny, chwilami nieco uproszczony, ale nigdy nie bagatelizujący podejmujących problemów, mówiący dużo o świecie zarazem pozostając całkowicie skoncentrowanym na bohaterach.
"Nienawiść, którą dajesz" jest przede wszystkim obrazem świata, który jest opresyjny z samego swojego założenia. Ci, którzy mają nieszczęście się w nim urodzić, mogą desperacko walczyć o lepsze jutro, ale zazwyczaj doznają bolesnej porażki. Bo sam system jest tak skonstruowany, by już na starcie wszystko było przeciwko. Gdy sam wygląd sprawia, że człowiek staje się podejrzany. Gdy warunki życia są tak stworzone, by większość szła drogą łatwych, przestępczych pieniędzy i tym samym wzmacniała stereotyp niebezpiecznego kryminalisty. Gdy wydobyć się z tej pętli można jedynie zaprzeczając własnej tożsamości. Gdy przemoc jest normalnością, czasem przychodzącą z zewnątrz, innym razem od tych, którzy przynajmniej w teorii stanowią część tej samej wspólnoty. To świat wydaje się pozbawiony nadziei i sensu. Jest tylko ciemność, ból, desperacja i rozbite w pył marzenia.
Tillman Jr. potrafił tę rzeczywistość odmalować w tak przejmujący i namacalny sposób, że choć jest ona zupełnie obca mi kulturowo, to oglądając film nie miałem wcale takiego wrażenia. Czułem się, jakbym był na miejscu bohaterki. Opresja warunków zewnętrznych, sprzecznych interesów, niemożliwych do pogodzenia obowiązków dawała mi się we znaki. Byłem częścią tej historii. Poziom imersji okazał się tu niezwykle wysoki.
I świat ten budził we mnie poczucie absolutnej beznadziei. Jednak sam Tillman Jr. nie dał się pochłonąć rozpaczy. Choć pokazuje świat, w którym nadzieja nie ma racji bytu, to jednak "Nienawiść, którą dajesz" jest obrazem optymistycznym. To dzieło powstałe ku pokrzepieniu serc. To krzyk oburzenia tych, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, ale też wyraz uporu, niezłomności, godności i wiary, że może być lepiej, że wspólnymi siłami, kiedyś, za którymś razem, uda się zerwać narzucone okowy.
Przy tym wszystkim "Nienawiść, którą dajesz" pozostała filmem opowiadający o doświadczeniach jednej dorastającej dziewczyny. Reżyser nie dał się pochłonąć bez reszty ideom i nie zapomniał o swojej bohaterce. Niezależnie od całego przesłania i wszystkich przemyśleń na temat trudów życia czarnych obywateli USA, jest to cały czas opowieść o Starr, o jej próbie odpowiedzenia na pytanie kim jest i jakie są jej powinności, jako człowieka, przyjaciółki, siostry, córki, dziewczyny. To kino piękne, wzruszające, przejmujące. Kilka razy zdarzyło mi się mieć łzy w oczach. Film mam bowiem naprawdę parę bardzo mocnych scen. Z drugiej strony niektóre elementy reżyserowi nie do końca wyszły. Scena ostatnich zamieszek jest trochę zbyt grubymi nićmi szyta. Te drobne potknięcia wybaczałem reżyserowi natychmiast, bo rzeczy, które zrobił po mistrzowsku, jest w filmie dużo więcej.
Jestem zdumiony, że "Nienawiść, którą dajesz" nie jest większym graczem w sezonie nagród. Nie potrafię tego zrozumieć. Dla mnie jest to rzecz dużo lepsza od "Czarnej Pantery", "Czarnego bractwa", a nawet "Green Book".
Ocena: 9
"Nienawiść, którą dajesz" jest przede wszystkim obrazem świata, który jest opresyjny z samego swojego założenia. Ci, którzy mają nieszczęście się w nim urodzić, mogą desperacko walczyć o lepsze jutro, ale zazwyczaj doznają bolesnej porażki. Bo sam system jest tak skonstruowany, by już na starcie wszystko było przeciwko. Gdy sam wygląd sprawia, że człowiek staje się podejrzany. Gdy warunki życia są tak stworzone, by większość szła drogą łatwych, przestępczych pieniędzy i tym samym wzmacniała stereotyp niebezpiecznego kryminalisty. Gdy wydobyć się z tej pętli można jedynie zaprzeczając własnej tożsamości. Gdy przemoc jest normalnością, czasem przychodzącą z zewnątrz, innym razem od tych, którzy przynajmniej w teorii stanowią część tej samej wspólnoty. To świat wydaje się pozbawiony nadziei i sensu. Jest tylko ciemność, ból, desperacja i rozbite w pył marzenia.
Tillman Jr. potrafił tę rzeczywistość odmalować w tak przejmujący i namacalny sposób, że choć jest ona zupełnie obca mi kulturowo, to oglądając film nie miałem wcale takiego wrażenia. Czułem się, jakbym był na miejscu bohaterki. Opresja warunków zewnętrznych, sprzecznych interesów, niemożliwych do pogodzenia obowiązków dawała mi się we znaki. Byłem częścią tej historii. Poziom imersji okazał się tu niezwykle wysoki.
I świat ten budził we mnie poczucie absolutnej beznadziei. Jednak sam Tillman Jr. nie dał się pochłonąć rozpaczy. Choć pokazuje świat, w którym nadzieja nie ma racji bytu, to jednak "Nienawiść, którą dajesz" jest obrazem optymistycznym. To dzieło powstałe ku pokrzepieniu serc. To krzyk oburzenia tych, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, ale też wyraz uporu, niezłomności, godności i wiary, że może być lepiej, że wspólnymi siłami, kiedyś, za którymś razem, uda się zerwać narzucone okowy.
Przy tym wszystkim "Nienawiść, którą dajesz" pozostała filmem opowiadający o doświadczeniach jednej dorastającej dziewczyny. Reżyser nie dał się pochłonąć bez reszty ideom i nie zapomniał o swojej bohaterce. Niezależnie od całego przesłania i wszystkich przemyśleń na temat trudów życia czarnych obywateli USA, jest to cały czas opowieść o Starr, o jej próbie odpowiedzenia na pytanie kim jest i jakie są jej powinności, jako człowieka, przyjaciółki, siostry, córki, dziewczyny. To kino piękne, wzruszające, przejmujące. Kilka razy zdarzyło mi się mieć łzy w oczach. Film mam bowiem naprawdę parę bardzo mocnych scen. Z drugiej strony niektóre elementy reżyserowi nie do końca wyszły. Scena ostatnich zamieszek jest trochę zbyt grubymi nićmi szyta. Te drobne potknięcia wybaczałem reżyserowi natychmiast, bo rzeczy, które zrobił po mistrzowsku, jest w filmie dużo więcej.
Jestem zdumiony, że "Nienawiść, którą dajesz" nie jest większym graczem w sezonie nagród. Nie potrafię tego zrozumieć. Dla mnie jest to rzecz dużo lepsza od "Czarnej Pantery", "Czarnego bractwa", a nawet "Green Book".
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz