Sobre Nós (2017)

"Sobre Nós" to opowieść o tym, że nic nie trwa wiecznie. Nawet związek oparty na prawdziwej miłość. Szczególnie kiedy osoby go tworzące są dopiero u progu życia. To również opowieść o tym, jak mitologizujemy związki, nadając im we wspomnieniach kształt, jakiego w rzeczywistości wcale nie miały. I nagle tęskni się nie za prawdą, lecz za wyobrażeniem, co może prowadzić z kolei do kwestionowania podjętych wyborów.



Diego i Matheus, których widzimy na ekranie, nigdy nie istnieli. Matheus zresztą jest imieniem zmyślonym przez narratora, który opowiada o swojej pierwszej, wielkiej miłości. Ukrył prawdziwego ukochanego pod fikcyjnym imieniem. Przyznaje się też do tego, że zmienił część biografii na bardziej filmową. Oglądamy więc miłość i związek, które istnieją tylko w głowie twórcy. Pytanie, na ile ta kreacja jest realizacją jego tęsknoty i marzeń, a na ile powstała pod wpływem świadomości istnienia widza, zewnętrznego odbiorcy, nigdy nie doczeka się odpowiedzi. Forma filmu ma charakter niemal dokumentalny. A jednak wszystko, co widzimy, nawet kłótnie i konflikty, są wyidealizowane, baśniowe, podlane gęsty sosem romantycznej nostalgii.

"Sobre Nós" to bowiem także opowieść o tym, że zawsze bardziej tęsknimy za tym, co porzuciliśmy, niż za tym, co wybraliśmy. Pociąga nas niewiadoma. Diego wybrał drogę filmowca i wie, gdzie go to doprowadziło. Czy stracił przez to szansę na trwałe szczęście z Matheusem? To pytanie zdaje się go prześladować. Zwłaszcza, kiedy tworzy piękny i romantyczny obraz ich relacji. Jest w tym jednak świadomość tego, że związek prawdopodobnie nie przetrwałby próby czasu, gdyby przed laty Diego podjął inną decyzję i nie wybrał Kalifornii. Zapewne wtedy to swoją pasję mitologizowałby w podobnym tonie, kwestionując wybranie Matheusa i zastanawiając się, jak pięknie byłoby być reżyserem.

Film ma ciekawy punkt wyjścia i kryjąca się za fabułą historia rezonuje z moją wrażliwością. Jednak na poziomie samej realizacji "Sobre Nós" pozostawia sporo do życzenia. Dokumentalistyczny styl nie współgra z aktorami, przez co nie czułem w tym wszystkim emocjonalnej prawdy. Męczące jest też przeciągane zakończenie. Jakby twórcy zobowiązali się, że film będzie miał minimalną długość, której nie udało im się osiągnąć, więc dodawali kolejne sceny, który ciągnęły się i ciągnęły, byle w końcu do czasowego minimum dotrzeć. Końcówka jest też przesadnie egzaltowana i mocno łopatologiczna. Co robiło na mnie niekorzystne wrażenie. Czułem się tak, jakby twórcy za wszelką cenę chcieli wymusić na mnie konkretny odbiór ich dzieła.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Tonight I Strike (2013)