Tout là-haut (2017)
Scott Ferret to młody pasjonat ekstremalnego snowboardingu. Ma wielki talent i ambicje. Marzy mu się zjazd na desce ze szczytu Everestu. Zanim to jednak nastąpi, musi się sporo nauczyć. Przede wszystkim tego, że za chwilowym poczuciem wolności, harmonii ruchu z naturą, kryją się godziny przygotowań, bagaż doświadczeń i wyostrzona intuicja. Na szczęście Scott spotkał na swej drodze kogoś, kto gotów był go tego nauczyć.
"Z najwyższego szczytu" jest bardzo typową opowieścią o utalentowanym lekkoduchu i doświadczonym mentorze. Reżyser nawet na chwilę nie zbacza ze standardowego schematu. Najwyraźniej wyszedł z założenia, że zadziała tu zasada znana z komedii romantycznych: nie ważne jest, że opowiadasz po raz n-ty to samo, ważne, by widzowie polubili bohaterów i uwierzyli w chemię między nimi. I chyba miał rację. Kev Adams dodaje filmowi entuzjazmu i energii. Razem z Vincentem Elbazem tworzy też wspaniałą parę mającą w sobie cechy więzi przyjacielskiej jaki i ojcowsko-synowskiej. To zdecydowanie wystarcza, by ta przewidywalna i wtórna opowieść mimo wszystko budziła pozytywne uczucia.
A kiedy doda się do tego piękne pejzaże, które zostały pokazane w taki sposób, by ich dziką i naturalną urodę eksponować i intensyfikować, to otrzymujemy solidne filmidło, które nie warte jest zapamiętania, ale też którego obejrzenie nie zostanie uznane za stratę czasu.
Ocena: 6
"Z najwyższego szczytu" jest bardzo typową opowieścią o utalentowanym lekkoduchu i doświadczonym mentorze. Reżyser nawet na chwilę nie zbacza ze standardowego schematu. Najwyraźniej wyszedł z założenia, że zadziała tu zasada znana z komedii romantycznych: nie ważne jest, że opowiadasz po raz n-ty to samo, ważne, by widzowie polubili bohaterów i uwierzyli w chemię między nimi. I chyba miał rację. Kev Adams dodaje filmowi entuzjazmu i energii. Razem z Vincentem Elbazem tworzy też wspaniałą parę mającą w sobie cechy więzi przyjacielskiej jaki i ojcowsko-synowskiej. To zdecydowanie wystarcza, by ta przewidywalna i wtórna opowieść mimo wszystko budziła pozytywne uczucia.
A kiedy doda się do tego piękne pejzaże, które zostały pokazane w taki sposób, by ich dziką i naturalną urodę eksponować i intensyfikować, to otrzymujemy solidne filmidło, które nie warte jest zapamiętania, ale też którego obejrzenie nie zostanie uznane za stratę czasu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz