寝ても覚めても (2018)
Oto film, który wywołuje u mnie sprzeczne reakcje. Rozum podpowiada mi, że jest to ciekawa wariacja na temat historii miłości. Serce jednak nie potrafi uznać opowieści za wciągającą i atrakcyjną.
Historia Asako i jej związków z Baku i Ryohei jest dla twórców pretekstem do dekonstrukcji zjawiska jakim jest więź uczuciowa łącząca ludzi. Baku to wolny duch, który nie jest zdolny do nawiązania długotrwałej relacji z kimkolwiek. I to właśnie ta jego nieuchwytność sprawia, że Asako się w nim bez pamięci zakochuje. Któż oparłby się pragnieniu posiadania tego, co niemożliwe. Szczególnie, kiedy przez pewien czas wydaje się, że udało się to zdobyć i zatrzymać na własność.
Ryohei jest jego przeciwieństwem. Jest solidny, bezpieczny, można na nim zawsze polegać. I co najważniejsze, jest sam bez pamięci w Asako zakochany. Dale jej wszystko, czego może zapragnąć kobieta: akceptację i swobodę, ale też podporę i opiekę.
Całość opowiedziana jest w serii lekkich anegdot. Często mają one dość specyficzną strukturę, skłaniającą się ku wizualnemu liryzmowi lub też ekscentrycznemu lecz zarazem bardzo lekkiemu poczuciu humoru.
Pojedynczo czy też w niewielkim grupach forma filmu była dla mnie całkiem znośna. Przypominała mi filmy Linklatera czy Delpy. Ale jako dwugodzinna całość był to dla mnie film męczący i mocno nierówny. Niektóre partie są rozwlekłe, a inne uproszczone i idące na skóry. Humor jest serwowany w sposób nieprzewidywalny, często pojawiając się w momentach, które mnie się wcale nie wydawały najodpowiedniejsze. Przez większość filmu nie przekonywała mnie do siebie tytułowa bohaterka. Ale w końcówce była całkiem interesująca. Większość dialogów była dość miałka, ale kilka sekwencji napisanych jest jakby z myślą o zupełnie innej, duże ciekawszej produkcji.
Ocena: 5
Historia Asako i jej związków z Baku i Ryohei jest dla twórców pretekstem do dekonstrukcji zjawiska jakim jest więź uczuciowa łącząca ludzi. Baku to wolny duch, który nie jest zdolny do nawiązania długotrwałej relacji z kimkolwiek. I to właśnie ta jego nieuchwytność sprawia, że Asako się w nim bez pamięci zakochuje. Któż oparłby się pragnieniu posiadania tego, co niemożliwe. Szczególnie, kiedy przez pewien czas wydaje się, że udało się to zdobyć i zatrzymać na własność.
Ryohei jest jego przeciwieństwem. Jest solidny, bezpieczny, można na nim zawsze polegać. I co najważniejsze, jest sam bez pamięci w Asako zakochany. Dale jej wszystko, czego może zapragnąć kobieta: akceptację i swobodę, ale też podporę i opiekę.
Całość opowiedziana jest w serii lekkich anegdot. Często mają one dość specyficzną strukturę, skłaniającą się ku wizualnemu liryzmowi lub też ekscentrycznemu lecz zarazem bardzo lekkiemu poczuciu humoru.
Pojedynczo czy też w niewielkim grupach forma filmu była dla mnie całkiem znośna. Przypominała mi filmy Linklatera czy Delpy. Ale jako dwugodzinna całość był to dla mnie film męczący i mocno nierówny. Niektóre partie są rozwlekłe, a inne uproszczone i idące na skóry. Humor jest serwowany w sposób nieprzewidywalny, często pojawiając się w momentach, które mnie się wcale nie wydawały najodpowiedniejsze. Przez większość filmu nie przekonywała mnie do siebie tytułowa bohaterka. Ale w końcówce była całkiem interesująca. Większość dialogów była dość miałka, ale kilka sekwencji napisanych jest jakby z myślą o zupełnie innej, duże ciekawszej produkcji.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz