Film Stars Don't Die in Liverpool (2017)

"Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu" to historia ostatnich dwóch lat życia zapomnianej gwiazdy kina (nawet laureatki Oscara) Glorii Grahame. Poznajemy ją oczami angielskiego aktora Petera Turnera (który zresztą sam pojawia się na ekranie w malutkim epizodzie). Dużo młodszy od amerykańskiej gwiazdy mężczyzna poznał ją w 1979 roku, kiedy Grahame była na występach w liverpoolskim teatrze. Pomimo różnicy wieku między nimi narodziło się uczucie.



To właśnie miłość jest głównym bohaterem filmu, samą jego substancją. Reszta, czyli soczyste anegdoty z życia Grahame (jak chociażby przypomnienie jej relacji z nieletnim pasierbem) są jedynie dodatkami, niezbędnymi w regulowaniu wartkiego nurtu miłosnej opowieści. A skoro miłość jest bohaterem, to reżyser postanowił skorzystać z uniwersalnego wzorca melodramatu. Jego film to podręcznikowy przykład na to, jak tego rodzaju historie się konstruuje, jak kreuje się bohaterów, jak ustawia się ich na kursie kolizyjnym, wynosi na wyżyny szczenięcego zauroczenia, by potem roztrzaskać o mur bezdusznej rzeczywistości.

Z tego też powodu "Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu" nie powinny były mi się spodobać. I miejscami rzeczywiście trudno było mi tolerować reżyserską łopatologię (scena nowojorskiego rozstania naprawdę nie potrzebowała podwójnej perspektywy). Jednak melodramat nie jest gatunkiem, w którym oryginalność jest wartością. W tego rodzaju historiach liczą się tylko dwie rzeczy: 1) bohaterowie i 2) miłość. Jeśli bohaterowie spodobają mi się, jeśli będę chciał poznać ich losy, znaczy to, że reżyser i aktorzy wywiązali się ze swoich zadań. A kiedy łączące ich uczucie pokazane zostanie w sposób sugestywny, z wykorzystaniem pełnego spektrum doznań od uniesienia po ból, wtedy filmowi jestem w stanie wybaczyć niemal wszystko.

W przypadku "Gwiazd..." oba te punktu zostały zrealizowane bez zarzutu. Spodobał mi się nostalgiczny klimat wykreowany przez reżysera, z dobrze dobraną muzyką i pięknymi zdjęciami. Twórcy otworzyli przede mną wrota do magicznego świata, a to, że wyglądał znajomo, przestało być wadą, a stało się zaletą. Zachwycili mnie też bohaterowie, głównie za sprawą świetnych kreacji aktorskich. Bening i Bell tworzą klasyczną melodramatyczną parę i skupiając się na śledzeniu ich poczynań, stałem się ślepy na wtórność fabularną filmu. Zaś kilka wyrazistych postaci drugiego planu (w tym Frances Barber w roli zgorzkniałej siostry głównej bohaterki) dodało całości charakteru. W efekcie tego wszystkiego "Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu" chwyciły mnie za serce i prawdziwie wzruszyły.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)