Îmi este indiferent daca în istorie vom intra ca barbari (2018)

SPOILER

W swoim nowym filmie Radu Jude pokazuje, że intelektualiści/artyści i zwykli ludzie żyją w równoległych światach i że nawiązanie nici porozumienia jest między nimi trudne, jeśli w ogóle możliwe. Nie dlatego, że tak bardzo się od siebie różnią, ale dlatego, że właśnie są do siebie podobni i to podobieństwo ukrywają pod skrajnie odmiennymi sposobami przekazywania myśli.



"Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy" to kolejny w ostatnim czasie widziany przeze mnie film, który zaciera granice między fikcją a rzeczywistością. Jude pokazuje bowiem historię reżyserki, która przygotowuje historyczną inscenizację. I choć reżyserkę gra aktorka, to jednak całość w wielu miejscach kręcona jest tak, jakby to był dokument.

Bohaterka chce swoim dziełem zachęcić ludzi do konfrontacji z bolesną historią Rumunii. Sięga po wydarzenia z czasów II wojny światowej i pogromów na Żydach dokonywany na rozkaz marszałka Iona Antonescu. Ta postać dla wielu Rumunów pozostaje bohaterem narodowym. Wolą oni nie pamiętać o czarnych kartach w jego biografii lub też czynnie umniejszają jego winy (zrzucając odpowiedzialność na masowe mordy na Żydach na Niemców). Bohaterka filmu wbija więc kij w mrowisko, pokazując prawdę.

Jednak jej działania nie spotykają się ze zrozumieniem. Zgodnie z oczekiwaniami, część osób reaguje na jej projekt agresją lub niepokojem. Jude skrzętnie odnotowuje wszystkie typowe mechanizmy występujące w społeczeństwie, którego historia nie składa się wyłącznie z radosnych czy heroicznych momentów. Przez to, choć "Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy" dotyka konkretnych wydarzeń, film jest uniwersalnym i bardzo czytelny w Polsce. Wystarczy Odessę zastąpić Jedwabnem, a zamiast Antonescu dać na przykład Romualda Rajsa.

Ciekawsza jest jednak końcówka, kiedy oglądamy inscenizację szokujących dla wielu działań żołnierzy Antonescu. Reakcja zwykłych ludzi jest bowiem zaskakująca dla bohaterki. Wiele osób zamiast być wstrząśniętymi prezentowanymi wydarzeniami i odtwarzanymi przemówieniami marszałka, przyklaskuje jego słowom, a na mordy na Rosjanach i Żydach reaguje brawami. Bohaterka jest zrozpaczona. Załamuje ręce nad brakiem empatii odbiorców, na całkowitym wypaczeniu jej przekazu. Chciała obnażać, a tymczasem okazało się, że zrobiła nacjonalistyczną, antysemicką agitkę. Widać w tym całkowitą niekompatybilność komunikacyjną bohaterki, która reprezentuje intelektualną elitę, i zwykłych ludzi.

Jude jednak nie pochyla się ze zrozumieniem nad tragedią intelektualistów. "Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy" miejscami wydaje się raczej bezpardonowym atakiem na nich. W filmie roi się od scen pokazujących obłudę w wyrażanym oburzeniu grzechami przeszłych pokoleń i brakiem poczucia winy współczesnych. Oni sami bowiem z niewielkim szacunkiem odnoszą się do ofiar. Ten atak Jude przybiera postać drobnych prztyczków, które jednak sumują się w obraz równie szokujący jak reakcja publiczności na przedstawienie. Wystarczy wspomnieć manekiny żołnierzy ułożone w pozycje seksualne albo oglądanie zdjęć z masakr nago, z kompletną obojętnością na to, co na nich jest prezentowane, bo większe znaczenie ma to, jak wpisuje się to w teorie interpretacyjne losów kraju i narodu.

Choć podjęty przez Rumuna temat jest fascynujący, to przyjęty przez niego sposób prezentacji już niekoniecznie. Mnie męczyło nieustające filozofowanie bohaterów, sceny czytania całych stronic książek i wymienianie się argumentami, dla samego wymieniania się nimi.

Podobało mi się wyłącznie ostatnie pół godziny, kiedy Jude pokazuje samo uliczne przedstawienie. Jest ono mocne i niesamowicie odważne. Trudno jest mi sobie wyobrazić podobną sekwencję zrealizowaną u nas. Wyparcie grzechów Polaków z czasów II wojny światowej jest nad Wisłą niesłychanie silne.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)