Shock and Awe (2017)
Doskonale pamiętam to, o czym opowiada ten film. I z łatwością przychodzi mi identyfikowanie się z jego bohaterami. Ileż sam przeprowadziłem dyskusji na temat Iraku i broni masowego rażenia. I podobnie jak bohaterowie z niedowierzaniem patrzyłem, jak ludzie wierzą absolutnie w to, co głosiła amerykańska propaganda. Sam wielokrotnie musiałem się bronić przed ostrymi atakami tych, którzy nie mieli najmniejszych wątpliwości, że Irak odpowiadał za 11 września, że próbuje zdobyć materiały do budowy broni nuklearne, że ma mobilne laboratoria broni biologicznej.
Rob Reiner bardzo rzetelnie odtwarza atmosferę tamtych czasów. Odnajduję w filmie klimat, argumenty, podziały. Pod tym względem jest to film bardzo mi bliski. Co jednak nie zmienia faktu, że pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobił. Historia pracy dziennikarzy zaprezentowana została w sposób mechaniczny, jakby reżyser bazował nie na rzeczywistych wydarzeniach, ale na tym, jak dziennikarzy wcześniej pokazywano w kinie. Co już samo w sobie nie było najlepszym pomysłem. Tu jednak jest jeszcze gorzej, ponieważ rzecz ma kształt pochwały dziennikarskiej rzetelności, a przecież film atakuje mainstreamowe media, które bez wyjątku łyknęły propagandę Białego Domu i często aktywnie współpracowały z władzami w rozprzestrzenianiu kłamstw i zmanipulowanych danych, co pozwoliło Amerykanom znaleźć pretekst do napaści na Irak.
Reiner jednak nie potrafi pociągnąć tematu roli mediów w napędzaniu maszyny kłamstw. Zaprezentowany przez niego kontrast między zawodowym etosem dziennikarza a rzeczywistością nigdy nie prowadzi do głębszej refleksji. To, że ten kontrast w ogóle się zauważa, wydaje się, że reżyserowi wyszło zupełnie przez przypadek. On bowiem skupia się wyłącznie na prezentacji uproszczonej wersji wybranych elementów prawdziwej historii.
W odbiorze całości nie pomagają również aktorzy. Choć w głównych rolach znalazły się gwiazdy, to gdyby nie fakt, że je rozpoznaję, nigdy bym nie uwierzył w ich status. Uznałbym raczej, że producenci przyoszczędzili na gażach i zatrudnili debiutantów i naturszczyków. Aktorzy potrafią jedynie poprawnie deklamować przedstawione im teksty, ale w żadnym momencie nie sprawiają wrażenie żywych, prawdziwych ludzi.
Muszę więc uznać "Fałszywe powody" za film straconej szansy i sporych rozczarowań.
Ocena: 4
Rob Reiner bardzo rzetelnie odtwarza atmosferę tamtych czasów. Odnajduję w filmie klimat, argumenty, podziały. Pod tym względem jest to film bardzo mi bliski. Co jednak nie zmienia faktu, że pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobił. Historia pracy dziennikarzy zaprezentowana została w sposób mechaniczny, jakby reżyser bazował nie na rzeczywistych wydarzeniach, ale na tym, jak dziennikarzy wcześniej pokazywano w kinie. Co już samo w sobie nie było najlepszym pomysłem. Tu jednak jest jeszcze gorzej, ponieważ rzecz ma kształt pochwały dziennikarskiej rzetelności, a przecież film atakuje mainstreamowe media, które bez wyjątku łyknęły propagandę Białego Domu i często aktywnie współpracowały z władzami w rozprzestrzenianiu kłamstw i zmanipulowanych danych, co pozwoliło Amerykanom znaleźć pretekst do napaści na Irak.
Reiner jednak nie potrafi pociągnąć tematu roli mediów w napędzaniu maszyny kłamstw. Zaprezentowany przez niego kontrast między zawodowym etosem dziennikarza a rzeczywistością nigdy nie prowadzi do głębszej refleksji. To, że ten kontrast w ogóle się zauważa, wydaje się, że reżyserowi wyszło zupełnie przez przypadek. On bowiem skupia się wyłącznie na prezentacji uproszczonej wersji wybranych elementów prawdziwej historii.
W odbiorze całości nie pomagają również aktorzy. Choć w głównych rolach znalazły się gwiazdy, to gdyby nie fakt, że je rozpoznaję, nigdy bym nie uwierzył w ich status. Uznałbym raczej, że producenci przyoszczędzili na gażach i zatrudnili debiutantów i naturszczyków. Aktorzy potrafią jedynie poprawnie deklamować przedstawione im teksty, ale w żadnym momencie nie sprawiają wrażenie żywych, prawdziwych ludzi.
Muszę więc uznać "Fałszywe powody" za film straconej szansy i sporych rozczarowań.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz