Une vie ailleurs (2017)
Na pozór sprawa wydaje się prosta. Sylvie Louvel to kobieta od czterech lat przeżywająca piekło. Ojciec jej dziecka porwał syna i sprowadził do rodzinnego Urugwaju. Kobieta jest więc w sposób oczywisty ofiarą, z którą mamy się solidaryzować. Rodzina porywacza, jest więc z automatu zła, ponieważ ukryła go i wciąż przetrzymuje syna bohaterki. Życie niestety nie jest tak proste, jakbyśmy tego chcieli. I to właśnie o tym jest film Oliviera Peyona.
"Życie poza mną" przedstawia portret ludzi, którzy nie z własnej woli zostali wplątani w sytuację emocjonalnie niezwykle trudną. A wszystko przez działania jednej osoby! Jak pogodzić totalną miłość matki z tym, że rodzicielka stała się osobą obcą dla swojego syna? Jak można usprawiedliwiać swoje działa dobrem dziecka, kiedy ewidentnie widać, że ten otoczony jest troską i miłością? Jak można budować trwały fundament relacji rodzinnych, kiedy okłamuje się najbliższych?
Wszystko to Peyon prezentuje w prosty, stonowany sposób. Pokazuje obie strony barykady i rezygnuje z podziału na dobre postaci i złe. Tu wszyscy mają swoje racje, chcą dobrze, choć nie zawsze postępują tak, jak należy. "Życie poza mną" nie mówi nic nowego w tym temacie, ale czerpie siłę z niejednoznaczności swoich bohaterów i intymności, która nadaje całości wiarygodności.
Jednak nie wszystko się reżyserowi udało. Miejscami sięga on po uproszenia, które przeszkadzając w pozytywnym odbiorze filmu. Jak choć sposób w jaki pomagający matce mężczyzna zbliża się do rodziny opiekującej się porwanym chłopcem. Za gładko, za łatwo udaje mu się zyskać ich zaufanie. W obrazie, który stawia na zniuansowanie portretów bohaterów, takie działanie jest trudne do zaakceptowanie.
Miejscami reżyser też za bardzo polega na słowach. Jest w filmie parę scen, które wypadłyby lepiej, gdyby mniej w nich mówiono, gdyby reżyser nie czuł potrzeby wyjaśniania dosłownie każdego aspekty historii. Przeszkadzało mi również to, że chociaż film sprawia wrażenie cichego i spokojnego, to w samej historii brakuje oddechu, miejsca na zadumę. Akcja niemal wcale się nie zatrzymuje, prowadząc od jednego zwrotu akcji czy napięcia, do kolejnego. W efekcie całość jest jedynie poprawna, która raz wciąga, by za chwilę w ogóle nie "ruszać".
Ocena: 6
"Życie poza mną" przedstawia portret ludzi, którzy nie z własnej woli zostali wplątani w sytuację emocjonalnie niezwykle trudną. A wszystko przez działania jednej osoby! Jak pogodzić totalną miłość matki z tym, że rodzicielka stała się osobą obcą dla swojego syna? Jak można usprawiedliwiać swoje działa dobrem dziecka, kiedy ewidentnie widać, że ten otoczony jest troską i miłością? Jak można budować trwały fundament relacji rodzinnych, kiedy okłamuje się najbliższych?
Wszystko to Peyon prezentuje w prosty, stonowany sposób. Pokazuje obie strony barykady i rezygnuje z podziału na dobre postaci i złe. Tu wszyscy mają swoje racje, chcą dobrze, choć nie zawsze postępują tak, jak należy. "Życie poza mną" nie mówi nic nowego w tym temacie, ale czerpie siłę z niejednoznaczności swoich bohaterów i intymności, która nadaje całości wiarygodności.
Jednak nie wszystko się reżyserowi udało. Miejscami sięga on po uproszenia, które przeszkadzając w pozytywnym odbiorze filmu. Jak choć sposób w jaki pomagający matce mężczyzna zbliża się do rodziny opiekującej się porwanym chłopcem. Za gładko, za łatwo udaje mu się zyskać ich zaufanie. W obrazie, który stawia na zniuansowanie portretów bohaterów, takie działanie jest trudne do zaakceptowanie.
Miejscami reżyser też za bardzo polega na słowach. Jest w filmie parę scen, które wypadłyby lepiej, gdyby mniej w nich mówiono, gdyby reżyser nie czuł potrzeby wyjaśniania dosłownie każdego aspekty historii. Przeszkadzało mi również to, że chociaż film sprawia wrażenie cichego i spokojnego, to w samej historii brakuje oddechu, miejsca na zadumę. Akcja niemal wcale się nie zatrzymuje, prowadząc od jednego zwrotu akcji czy napięcia, do kolejnego. W efekcie całość jest jedynie poprawna, która raz wciąga, by za chwilę w ogóle nie "ruszać".
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz