Searching Eva (2019)
Kiedy myślę o relacji człowieka ze światem internetowym, to przychodzą mi na myśl historie o elfach i podmieńcach. Człowiek wykorzystuje sieć, media społecznościowe, by podmienić samego siebie. Rzeczywista jednostka zostaje zastąpiona przez kreację internetową, wersję 2.0 samego siebie. Wirtualny bliźniak jest pod wieloma względami identyczny. Wygląda tak samo, dzieli większość życiowych doświadczeń. Wyróżniają go detale, które dokonują całkowitej reinterpretacji rzeczywistości, tego, kim się jest w oczach świata, ale też w swoich własnych. Internetowa autotransformacja to w większości działanie dokonywane na własny użytek, a inni obserwatorzy stanowią nieodzowny element nadający podmieńcowy podmiotowy charakter, bo to z nim wchodzą oni w reakcje.
Bohaterka dokumentu "Ewa nie chce spać" jest tego najlepszym przykładem. Jako dziecko, mając lat naście, zaczęła publikować w internecie swój pamiętnik. Nie ma przed światem żadnych tajemnic. Opowiada o swoim życiu intymnym, o rodzicach-narkomanach, o zarabianiu pieniędzy jako prostytutka. Jej totalny ekshibicjonizm ma wywoływać skrajne reakcje, jednych odpychać, innych przyciągać, ale swoją bezkompromisowością podsyca ciekawość skłaniając ludzi do powrotu na jej bloga czy inne kanały społecznościowe. Ewa ma też dość intrygujące poglądy na świat, których nie boi się głośno bez ogródek prezentować.
Choć granica między fikcją a rzeczywistością jest u niej bardzo płynna, to jednak żadna z wersji nie jest jednostką światłą. Ewa do perfekcji opanowała sztukę symulacji, ale podpatrująca ją reżyserka, która bez skrupułów uczestniczy w procesie kreacji bohaterki, nieustannie ujawnia, że dziewczyna nie jest tym, czym głosi. Ba, choć większość z tego, co pisze i mówi brzmi fantastycznie - afirmacja siebie, odrzucanie wartościowanie siebie przez pryzmat innych - to jednak jest to tylko misterna konstrukcja z papieru, za którą kryje się stary jak świat brak egzystencjalnego celu, ucieczka od traum i kompleksów, ignorowanie tego, co tkwi w psychice wierząc, że wystawne odcinanie się od tego i to na oczach całego świat uczyni z niej jednostkę wolną.
"Ewa nie chce spać" nie jest jednak w pełni udanym dokumentem. Nie podoba mi się to, że reżyserka nie pociągnęła do końca tematu kreacji samego siebie oraz internetu jako narzędzia tego procesu twórczego. Z drugiej strony nie zachowuje dystansu na tyle, by móc dokonać analizy procesów, jakim podlega Ewa, by dostrzec motywacje ukrywane za wirtualnym ekshibicjonizmem. W gruncie rzeczy historia Ewy niewiele różni się od biografii bohatera filmu "Jonathan Agassi uratował mi życie". Tamten film wydał mi się jednak ciekawszy i bardziej szczery.
Ocena: 6
Bohaterka dokumentu "Ewa nie chce spać" jest tego najlepszym przykładem. Jako dziecko, mając lat naście, zaczęła publikować w internecie swój pamiętnik. Nie ma przed światem żadnych tajemnic. Opowiada o swoim życiu intymnym, o rodzicach-narkomanach, o zarabianiu pieniędzy jako prostytutka. Jej totalny ekshibicjonizm ma wywoływać skrajne reakcje, jednych odpychać, innych przyciągać, ale swoją bezkompromisowością podsyca ciekawość skłaniając ludzi do powrotu na jej bloga czy inne kanały społecznościowe. Ewa ma też dość intrygujące poglądy na świat, których nie boi się głośno bez ogródek prezentować.
Choć granica między fikcją a rzeczywistością jest u niej bardzo płynna, to jednak żadna z wersji nie jest jednostką światłą. Ewa do perfekcji opanowała sztukę symulacji, ale podpatrująca ją reżyserka, która bez skrupułów uczestniczy w procesie kreacji bohaterki, nieustannie ujawnia, że dziewczyna nie jest tym, czym głosi. Ba, choć większość z tego, co pisze i mówi brzmi fantastycznie - afirmacja siebie, odrzucanie wartościowanie siebie przez pryzmat innych - to jednak jest to tylko misterna konstrukcja z papieru, za którą kryje się stary jak świat brak egzystencjalnego celu, ucieczka od traum i kompleksów, ignorowanie tego, co tkwi w psychice wierząc, że wystawne odcinanie się od tego i to na oczach całego świat uczyni z niej jednostkę wolną.
"Ewa nie chce spać" nie jest jednak w pełni udanym dokumentem. Nie podoba mi się to, że reżyserka nie pociągnęła do końca tematu kreacji samego siebie oraz internetu jako narzędzia tego procesu twórczego. Z drugiej strony nie zachowuje dystansu na tyle, by móc dokonać analizy procesów, jakim podlega Ewa, by dostrzec motywacje ukrywane za wirtualnym ekshibicjonizmem. W gruncie rzeczy historia Ewy niewiele różni się od biografii bohatera filmu "Jonathan Agassi uratował mi życie". Tamten film wydał mi się jednak ciekawszy i bardziej szczery.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz