47 Meters Down (2017)
Zdumiewające, że ten film w ogóle trafił do kin (choć nie w Polsce). Jeszcze bardziej zdumiewa mnie fakt, że sprzedał się na tyle dobrze, by doczekać się kinowej kontynuacji. Przecież "Podwodna pułapka" to typowe filmidło, dzięki którym w przeszłości wypożyczalnie wideo nie straszyły pustymi półkami, a dziś Netflix może się chwalić "bogatą biblioteką tytułów".
Co więcej, nie jest to szczególnie ekscytujące filmidło. Jego największym atutem jest czas: całość trwa zaskakująco krótko, a co za tym idzie wstęp został przycięty do minimum i bez zbędnej ekspozycji trafiamy na głębiny pośród rekinów. I na tym koniec. Ataków ryb-ludojadów jest naprawdę niewiele. A że większość akcji rozgrywa się dość głęboko pod powierzchnią wody, więc i za wiele nie widać.
Reżyser po raz kolejny udowodnił, że nie potrafi budować napięcia. Nawet kiedy rekin w końcu na sekundę wyłaniał się z mroków (bo też przez większość filmu zachowanie drapieżnika jest zupełnie przedziwne, najpierw atakuje z przedziwną agresją i determinacją, by po chwili znikać, jakby nie był wygłodniały i właśnie nie polował na tłustą zdobycz), niewiele to poprawiało sytuację. Dopiero w końcówce jest kilka momentów, kiedy od biedy można uznać, że coś pomysłowego się dzieje. Jednak nawet wtedy akcje kończą się w sposób rozczarowujący. Sporym problemem są też zwroty akcji, które w tym przypadku zostały tak bardzo wymuszone, że potrzeba naprawdę bardzo dużo dobrej woli, by je zaakceptować.
Mimo to "Podwodna pułapka" i tak jest w moich oczach najlepszym dziełem reżysera. "F" czy "Nieznajomi: Ofiarowanie" są zdecydowanie słabsze. W podgatunku filmowym rekin kontra kobiety tytuł ten przegrywa z kretesem chociażby ze "183 metrami strachu".
Ocena: 4
Co więcej, nie jest to szczególnie ekscytujące filmidło. Jego największym atutem jest czas: całość trwa zaskakująco krótko, a co za tym idzie wstęp został przycięty do minimum i bez zbędnej ekspozycji trafiamy na głębiny pośród rekinów. I na tym koniec. Ataków ryb-ludojadów jest naprawdę niewiele. A że większość akcji rozgrywa się dość głęboko pod powierzchnią wody, więc i za wiele nie widać.
Reżyser po raz kolejny udowodnił, że nie potrafi budować napięcia. Nawet kiedy rekin w końcu na sekundę wyłaniał się z mroków (bo też przez większość filmu zachowanie drapieżnika jest zupełnie przedziwne, najpierw atakuje z przedziwną agresją i determinacją, by po chwili znikać, jakby nie był wygłodniały i właśnie nie polował na tłustą zdobycz), niewiele to poprawiało sytuację. Dopiero w końcówce jest kilka momentów, kiedy od biedy można uznać, że coś pomysłowego się dzieje. Jednak nawet wtedy akcje kończą się w sposób rozczarowujący. Sporym problemem są też zwroty akcji, które w tym przypadku zostały tak bardzo wymuszone, że potrzeba naprawdę bardzo dużo dobrej woli, by je zaakceptować.
Mimo to "Podwodna pułapka" i tak jest w moich oczach najlepszym dziełem reżysera. "F" czy "Nieznajomi: Ofiarowanie" są zdecydowanie słabsze. W podgatunku filmowym rekin kontra kobiety tytuł ten przegrywa z kretesem chociażby ze "183 metrami strachu".
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz