Who We Are Now (2017)
"Jacy jesteśmy" przywodzi na myśl filmy francuskie, w których historie bohaterów pokazywane są na tle mechanizmów systemu państwa opiekuńczego. Jest to w końcu opowieść o osobach związanych z instytucją obrońców z urzędu, którzy starają się pomóc więźniom i tym, którzy wyszli na wolność i próbują odnaleźć się w społeczeństwie. Jednak Francuzi znacznie więcej uwagi poświęciliby procedurom i pokazywaniu, jak dzięki nim mogą poprawić się losy jednostek stojących niby na straconej pozycji. U Amerykanów czynnik ludzki jest zdecydowanie istotniejszy, a praca adwokatów z urzędy została zepchnięta na dalszy plan.
Całość składa się z serii skromnych scenek rodzajowych, które mają nam przybliżać losy przede wszystkim dwóch bohaterek: kobiety, która po 10 latach spędzonych za kratkami wyszła na wolności i postanawia odzyskać syna, oraz młodej prawniczki, która musi szukać kompromisu pomiędzy wymaganiami zawodu a oczekiwaniami jej rodziny. Zrównanie obu tych historii nie wydaje mi się do końca udanym pomysłem. A w każdym razie reżyser nie przekonał mnie do takiego rozwiązania. Ich historie w moich oczach nie miały podobnej wagi, ani też nie uzupełniają się i nie stanowią elementu większego obrazu. Postać prawniczki ma zdecydowanie za bardzo rozwiniętą rolę. Wszystko, co istotne, można z niej było wyciągnąć przy poświęcaniu jej znacznie mniej czasu ekranowego. Traci na tym historia byłej więźniarki, która jest z konieczności prezentowana w sposób skrótowy. Stąd przemiana, którą przechodzi, jest mocno schematyczna i nie do końca wiarygodna.
Film ma kilka niezłych scen dialogowych. Jednak przez większość czasu sprawia wrażenie zbyt trywialnego. Za dużo się tu dzieje w stosunku do tego, na czym naprawdę powinno reżyserowi zależeć. Przez to całość wydała mi się chaotyczna i koniec końców nijaka.
Ocena: 5
Całość składa się z serii skromnych scenek rodzajowych, które mają nam przybliżać losy przede wszystkim dwóch bohaterek: kobiety, która po 10 latach spędzonych za kratkami wyszła na wolności i postanawia odzyskać syna, oraz młodej prawniczki, która musi szukać kompromisu pomiędzy wymaganiami zawodu a oczekiwaniami jej rodziny. Zrównanie obu tych historii nie wydaje mi się do końca udanym pomysłem. A w każdym razie reżyser nie przekonał mnie do takiego rozwiązania. Ich historie w moich oczach nie miały podobnej wagi, ani też nie uzupełniają się i nie stanowią elementu większego obrazu. Postać prawniczki ma zdecydowanie za bardzo rozwiniętą rolę. Wszystko, co istotne, można z niej było wyciągnąć przy poświęcaniu jej znacznie mniej czasu ekranowego. Traci na tym historia byłej więźniarki, która jest z konieczności prezentowana w sposób skrótowy. Stąd przemiana, którą przechodzi, jest mocno schematyczna i nie do końca wiarygodna.
Film ma kilka niezłych scen dialogowych. Jednak przez większość czasu sprawia wrażenie zbyt trywialnego. Za dużo się tu dzieje w stosunku do tego, na czym naprawdę powinno reżyserowi zależeć. Przez to całość wydała mi się chaotyczna i koniec końców nijaka.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz