Notti magiche (2018)

Paolo Virzì tym razem opowiada o ciężkim losie gnostyków, którzy odważyli się wyrwać ze snu i spojrzeli prawdzie w oczy. A nie jest ona piękna. Włoch pokazuje, że iluzja ma w sobie coś kuszącego. Kiedy zaś zdecydujesz się spojrzeć na to, co się za nią kryje, poznasz brud, smród i ubóstwo.



Tę myśl Virzì prezentuje na przykładzie trójki młodych ludzi. Są finalistami konkursu dla scenarzystów, dzięki czemu otrzymują okazję przebywania wśród wielkich włoskiego kina. To, co zobaczą nijak ma się do renomy reżyserów, sławy i czci, jaką cieszą się gwiazdy kina oraz głębi myśli i niesamowitej estetycznej wrażliwości artystów znanych na całym świecie. Widzą za to biedę, złośliwości, przeintelektualizowane nadęcie, nieustające kombinowanie, ingerowanie w scenariusze nie ze względów artystycznych, lecz własnych interesów (bo kochanka potrzebuje roli, a gwiazdor nie chce wyjść na cieniasa). Znalazło się nawet miejsce na wątek #metoo, który wielu osobom może otworzyć oczy na to, jak niewiele trzeba, aby przekroczyć granice. Bo tak naprawdę świat kina jest światem ludzi oderwanych od rzeczywistości, nawet jeśli twórcy deklarują, że są blisko ludzi.

Virzì przy okazji pokazuje, jak bardzo kino włoskie pozostaje pod wpływem neorelizmu. Sam nurt mógł przeminąć, ale był on na tyle istotny dla tamtejszego kina, że kolejni reżyserzy tworzą w jego cieniu. Autor "Magicznych nocy" sam zresztą pozostaje pod jego wpływem i jest tego świadomy. Jego hasła o otwieraniu okien, wątek robotniczy, struktura konfliktów to czytelne odwołania do neorealizmu. Ale zarazem porter zbiorowy reżyserów, producentów jest przepełniony goryczą i zniechęceniem do tego, jak wielkie piękno nurt ten odcisną na wiernych X Muzie. Virzì chciałby się uwolnić od spuścizny wielkich włoskich filmowców, ale jednocześnie nie potrafi, ponieważ czuje, że przekreślałoby to bogaty dorobek rodzimej kinematografii, z czym trudno mu się pogodzić.

Niestety "Magiczne noce" nie są arcydziełem. Virzì nie potrafi nadać głębi prezentowanej historii. Jego obserwacje, choć interesujące, zaprezentowane są w sposób na tyle bezpłciowy, że tracą swoją atrakcyjność i wyrazistość. Wszystko w tym filmie jest letnie: humor, inteligencja, przekora. Przesadza też z symboliką. Kiedy nie odwołuje się do historii włoskiego kina, to wykorzystuje słynny Mundial, który odbywał się we Włoszech i podczas którego to Maradona rozwiał sny Włochów o mistrzostwie.

Nie powiem, ogląda się to nieźle. Jednak Virzì powinien był wycisnąć z tego pomysłu dużo, naprawdę dużo więcej.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)