Pavarotti (2019)

Widzę, że nowy film Rona Howarda spodobał się widzom na świecie. Ja jednak nie podzielam tych zachwytów. Seans "Pavarottiego" był dla mnie mocno frustrującym doświadczeniem i bardzo męczącym. Nie podobał mi się ani pod względem koncepcji ani też od strony realizacyjnej.



Nie potrafię odgadnąć, co kierowało Howardem, że postanowił o Pavarottim nakręcić film. Ten dokument wygląda bowiem, jakby powstał na zlecenie rodziny lub osób zainteresowanych promowaniem pozytywnego wizerunku artysty. Czołobitność przekracza bowiem wszelkie dopuszczalne normy. W filmie zdarzają się tylko drobne przytyki do charakterologicznych wad Pavarottiego. Zdecydowana większość to nieustające peany na temat jego ufności, wrażliwości, talentu.

Nie jest to jednak aż tak wielka wada. Zapewne wcale by mi te pochwalne tony nie przeszkadzały, gdybym tylko był w stanie dojrzeć jakąś głębszą ideę przyświecającą dokumentowi. Jednak Howard nie robi nic poza odhaczeniem najważniejszych elementów z biografii Pavarottiego. Przy czym nie wychodzi w ogóle poza ich opisanie. Jeśli już zostaje zapędzony w kozi róg i musi nadać elementom swojej narracji jakiś kontekst, to sięga po banał i uproszczenia. Na przykład niewierność Pavarottiego wyjaśnia tym, że jako dziecko otoczony był niemal wyłącznie przez kobiety (już lepiej byłoby, gdyby w ogóle Howard nie próbował wyjaśniać). Sukcesy artystyczne i komercyjne zostają wyliczone i na tym koniec. Krytyce jego flirtu z muzyką pop poświęcono może dwie minuty. Nad chorobą córki twórcy przelatują lotem błyskawicy, okraszając to frazesem o emocjonalnym zbliżeniu ojca i dziecka. Szczytem idiotyzmu jest anegdota o łamaniu przez Pavarottiego kontraktu na wyłączność z pewną wytwórnią płytową. To, co Howard próbuje sprzedać jako głębokie obserwacje i świadectwo wielkiego humanizmu artysty, czasami przekraczało granice dobrego smaku.

Przed totalny fiaskiem "Pavarottiego" w moich oczach uratowały materiały archiwalne. Ale szczerze mówiąc, posklejanie w całość różnych filmików nagranych za życia artysty oraz wypowiedzi tych, którzy go znali, to naprawdę każdy głupi potrafi. Od reżysera z prawdziwego zdarzenia oczekuję, że wyjdzie poza opis, jaki mogę znaleźć na Wikipedii i pokaże mi bohatera od innej strony albo też wpisze go w szerszy kontekst. Tu tego nie ma. Na ekranie królują puste frazesy i irytujące bicie piany.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)