The Limit Of (2018)
Czasami granica między "normalnymi" ludźmi a psychopatami jest naprawdę cienka. Wystarczy spojrzeć na Jamesa Allena, bohatera "Ograniczeń". Na pozór wydaje się zwyczajnym mężczyzną. Może jest trochę odludkiem, nie spoufala się z ludźmi i biega późną nocą po opustoszałym mieście, ale to jeszcze nie czyni z niego dziwaka, prawda? Jednak w pewnym momencie jego zachowania zaczną przybierać na sile, zaskakiwać chaotycznością i pojawiającą się znikąd agresją. Sam stwierdzi, że nie jest psychopatą, ponieważ czyniąc źle czuje się źle. A jednak nie przeszkadza mu to przekraczać granice.
"Ograniczenia" to hipnotyzujące studium jednostki naznaczonej poważną traumą. Przez lata udawało mu się nad nią panować. Żył w przekonaniu, że ma wszystko pod kontrolą. Nawet jeśli nie zawsze działał w sposób typowy dla jego kolegów z pracy. Wystarczyło jednak jedno traumatyczne wydarzenie, by stare rany otwarły się na nowo udowadniając, że nie wszystko czas jest w stanie wyleczyć.
Film Alana Mulligana na poziomie samej fabuły wymaga zawieszenia niewiary, ponieważ niektóre wydarzenia trudno byłoby w innym przypadku zaakceptować. Mnie jednak udało się to zaskakująco łatwo. Stało się tak głównie przez formę prowadzenia narracji. Jest ona nieśpieszna i ma w sobie coś hipnotyzującego. Podobały mi się liczne wtręty muzyczne, jak również to, jak filmowany był Laurence O'Fuarain, odtwórca głównej roli. Był uosobieniem cierpienia, wyrachowania i sporej dozy seksualnej agresji. Czyniło to z jego postaci kogoś niezwykle skomplikowanego, istniejącego poza łatwym podziałem na dobro i zło. Co więcej, w większości scen trudno mi było oderwać od niego wzrok. Całkowicie poddałem się magii tego filmu.
Ocena: 6
"Ograniczenia" to hipnotyzujące studium jednostki naznaczonej poważną traumą. Przez lata udawało mu się nad nią panować. Żył w przekonaniu, że ma wszystko pod kontrolą. Nawet jeśli nie zawsze działał w sposób typowy dla jego kolegów z pracy. Wystarczyło jednak jedno traumatyczne wydarzenie, by stare rany otwarły się na nowo udowadniając, że nie wszystko czas jest w stanie wyleczyć.
Film Alana Mulligana na poziomie samej fabuły wymaga zawieszenia niewiary, ponieważ niektóre wydarzenia trudno byłoby w innym przypadku zaakceptować. Mnie jednak udało się to zaskakująco łatwo. Stało się tak głównie przez formę prowadzenia narracji. Jest ona nieśpieszna i ma w sobie coś hipnotyzującego. Podobały mi się liczne wtręty muzyczne, jak również to, jak filmowany był Laurence O'Fuarain, odtwórca głównej roli. Był uosobieniem cierpienia, wyrachowania i sporej dozy seksualnej agresji. Czyniło to z jego postaci kogoś niezwykle skomplikowanego, istniejącego poza łatwym podziałem na dobro i zło. Co więcej, w większości scen trudno mi było oderwać od niego wzrok. Całkowicie poddałem się magii tego filmu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz