Ad Astra (2019)

"Ad Astra" jest ciekawym eksperymentem finansowym. Na jego produkcję wydano 100 milionów dolarów i tak też jest traktowany przez dystrybutorów. Jeśli jednak na chwilę zapomnimy o tym, ile kosztował i spojrzymy wyłącznie na jego formę, okaże się, że jest to typowy film art-house'owy. To kino refleksyjne, introspektywne, opierające się na kontemplacji obrazów, a dialogom/monologom blisko jest do uduchowionej poezji. "Ad Astra" niewiele wspólnego ma z widowiskami science fiction, z którymi jest gatunkowo spowinowacona. Bliżej jest mu do takich obrazów jak "Maria Skłodowska-Curie" czy "Jane Eyre" Fukunagi.



Osobiście nie jestem fanem tego rodzaju kina. Głównie dlatego, że uważam je za bardzo trudne w realizacji. Ten wizualny liryzm połączony z natchnionymi tekstami wypowiadanymi najczęściej przez bohaterów z offu zazwyczaj doprowadza mnie do mdłości swoją artystyczną egzaltacją. Twórcy  "Ad Astra" także tego nie uniknęli, ale przez większość filmu poziom nabzdyczenia utrzymywał się w granicach mojej tolerancji. Dopiero w końcówce, kiedy bohaterowie zaczęli nucić hit z "Krainy lodu" poczułem, że przesadzają. Wrażenie to jeszcze zwiększyło się chwilę potem w scenie fruwania w przestrzeni kosmicznej. Wywołała ona u mnie spory dysonans poznawczy.

Pieniądze wydane przez twórców widać przede wszystkim w otoczce. Przestrzeń kosmiczna wygląda zachwycająco, szczególnie na dużym ekranie w kinie IMAX. Ale kiedy patrzę na całość filmu, to szczerze mówiąc nie widzę powodu, dla którego reżyser zdecydował się na taki rozmach. Operator był na tyle dobry, że ten sam efekt piękna i kontemplacji samotności jednostki naznaczonej piętnem jednej obsesyjnej idei, spokojnie byłby w stanie osiągnąć bez tych wszystkich ozdobników. Wydaje mi się też, że skromniejsze kino lepiej oddałoby poczucie nieustającej presji, jakiej poddawany jest główny bohater (przede wszystkim przez samego siebie). Kosmos stworzony na potrzeby tego widowiska odwraca uwagę, czyniąc z opowieści przede wszystkim rzecz wizualnie estetyczną.

Mimo wszystko "Ad Astra" ma wszystkie elementy, które mogłyby pozwolić uczynić z niego dzieło, do którego będą porównywane inne filmy z nurtu artystycznego sf. Ponieważ jednak są już podobne wyznaczniki jakości (jak choćby "2001: Odyseja kosmiczna"), obawiam się, że wkrótce o "Ad Astra" pamiętać będą tylko nieliczni.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)