Christopher Robin (2018)
Po czym poznać prawdziwą potęgę studia? Po tym, że ma odwagę wprowadzić w odstępie kilku miesięcy do kin dwa identyczne filmy. "Krzysiu, gdzie jesteś?" jest bowiem dokładnie tym samym obrazem, co "Mary Poppins powraca". Oba oparte są na znanych od lat historiach. W oby dziecięcy bohaterowie oryginałów teraz są osobami dorosłymi, które utraciły beztroską radość zmagając się z problemami w pracy, na czym mocno cierpią ich relacje rodzinne. W obu powracają niezmienione inne postaci z dzieciństwa bohaterów, które przypomną im, czym jest radość i co się naprawdę w życiu liczy.
O ile jednak "Mary Poppins powraca" zachwyciło mnie swoją formą i klimatem, o tym o "Krzysiu, gdzie jesteś?" mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie dziwi mnie brak sukcesu w box offisie. Marc Foster nakręcił obraz ze wszech miar poprawny. Wszystko jest tu zgrabnie ze sobą zestawione. Fabuła oparta jest na sprawdzonych schematach. Bohaterowie są sympatyczni i łatwo się z nimi identyfikować. Brakuje w tym jednak ducha. Wszystko jest nakreślone od linijki. Zamiast autorskiego obrazu dostałem kolorowankę, w której nawet nie trzeba decydować, jakich barw użyć, bo zostały im przypisane odpowiednie liczby.
Niby "Krzysiu, gdzie jesteś?" ma opowiadać o potędze wyobraźni i konieczności "wrzucenia na luz". Trudno jednak uwierzyć w to przesłanie, skoro w filmie nie ma ani krzty spontaniczności, nie mówiąc już o magii wyobraźni. Całość "leci" na renomie oryginału licząc, że film spodoba się, za sprawą sentymentu widzów do Kubusia Puchatka i jego przyjaciół. Niestety daleko się na tym nie zajdzie, skoro zarówno książki jak i animacja Disneya są łatwo dostępne. Po co więc sięgać po bladą imitację?
Ocena: 5
O ile jednak "Mary Poppins powraca" zachwyciło mnie swoją formą i klimatem, o tym o "Krzysiu, gdzie jesteś?" mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie dziwi mnie brak sukcesu w box offisie. Marc Foster nakręcił obraz ze wszech miar poprawny. Wszystko jest tu zgrabnie ze sobą zestawione. Fabuła oparta jest na sprawdzonych schematach. Bohaterowie są sympatyczni i łatwo się z nimi identyfikować. Brakuje w tym jednak ducha. Wszystko jest nakreślone od linijki. Zamiast autorskiego obrazu dostałem kolorowankę, w której nawet nie trzeba decydować, jakich barw użyć, bo zostały im przypisane odpowiednie liczby.
Niby "Krzysiu, gdzie jesteś?" ma opowiadać o potędze wyobraźni i konieczności "wrzucenia na luz". Trudno jednak uwierzyć w to przesłanie, skoro w filmie nie ma ani krzty spontaniczności, nie mówiąc już o magii wyobraźni. Całość "leci" na renomie oryginału licząc, że film spodoba się, za sprawą sentymentu widzów do Kubusia Puchatka i jego przyjaciół. Niestety daleko się na tym nie zajdzie, skoro zarówno książki jak i animacja Disneya są łatwo dostępne. Po co więc sięgać po bladą imitację?
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz