वॉर (2019)

Pamiętacie scenę gry w siatkówkę z "Top Gun"? A teraz wyobraźcie sobie, że oglądacie takie klimaty przez ponad godzinę. Jeśli jesteście w stanie to sobie wyobrazić, to macie blade pojęcie o tym, co czeka na was w pierwszej połowie filmu "War". To apoteoza męskości, oblana tak gęstym sosem testosteronowym, że wszystkie amerykańskie gejowskie romanse mogą się schować ze wstydu, takiego iskrzenia bowiem ze świecą szukać. Hrithik Roshan i Tiger Shroff są tu bogami męskości, a każde ich pojawienie się na ekranie celebrowane jest z większą pompą niż w Polsce Nobel dla Olgi Tokarczuk. Monumentalna muzyka, kamera miłośnie przesuwająca się po ciałach gwiazdorów, ich posuwiste spojrzenia, którymi patrzą na siebie w taki sposób, że można dostać dreszczy rozkoszy, a do tego oczywiście popisy sprawności fizycznej (i tanecznej, choć to ostatnie, niestety, tylko w jednej scenie).



Druga część z kolei jest wariacją na temat męskiego kina hollywoodzkiego. Twórcy "War" garściami czerpią z serii "Szybcy i wściekli" czy "Mission: Impossible". Na ekranie królują przeczące prawom fizyki sceny akcji, efekciarskie pościgi oraz pojedynki, których nie powstydziłyby się największe hity kina wuxia. A wszystko to podkręcone na maksa. Szalone, intensywne i niezwykle barwne.

Dla większości Europejczyków "War" będzie z całą pewnością doskonałym przykładem nieznośnego kiczu. I nawet jeśli tak jest w rzeczywistości, to mnie to zupełnie nie przeszkadza. Podoba mi się ta barokowa przesada, ta niezwykła intensywność doświadczeń filmowych. Jest to coś skrajnie odmiennego od tego, co oferuje kino europejskie lub amerykańskie. Dla mnie jest to jak zastrzyk z serum rewitalizującym. "War" dało mi dziecięcą radość. Jeśli chodzi o zabawę w kinie, to nie wiem, czy w tym roku zobaczę film, który dał mi więcej frajdy.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)