(2019) ימים נוראים

Choć nie uważam "Strasznych dni" za najlepszy izraelski film ostatnich 12 miesięcy, to jednak nie dziwi mnie fakt, że w Izraelu myślą inaczej. Yaron Zilberman porusza bowiem w swoim nowym obrazie najważniejsze problemy tego kraju. Nie tylko przypomina o tragicznym wydarzeniu sprzed ćwierć wieku, którego interpretacja wciąż dzieli społeczeństwo, ale też mówi o roli mowy nienawiści w debacie politycznej (to akurat jest też temat aktualny w Polsce), o sporze ideologicznym państwo świeckie kontra religijne, a także o rasizmie, który objawia się tym, że nie wszyscy Żydzi są postrzegani jako równie żydowscy.



Ponieważ jednak nie jestem obywatelem Izraela, te tematy miały dla mnie mniejsze znaczenie od portretu psychologicznego Yigala Amira. A ten jest zaskakująco niekompletny. Reżyser zadowala się dość łatwymi diagnozami: trauma służby wojennej, silna matka i słaby ojciec, doświadczanie nietolerancji ze względu na swoje pochodzenie, co "zmusza" go do udowadniania swojej żydowskości w ekstremalny sposób. Filmowy Yigal pchany jest w stronę mordu politycznego przez siły, które pozostają nieuchwycone przez reżysera. To się w zasadzie dzieje. Samo. Miejscami w sposób na tyle niedostrzegalny, że gdyby nie tło budowane z autentycznych materiałów archiwalnych, z łatwością mogłoby to umknąć.

Mam też wrażenie, że reżyser nie daje okazji Yehudzie Nahariemu wykazać się aktorsko. Przez znaczną część filmu Yigal funkcjonuje bowiem wyłącznie jako figura estetyczna. Kamera skupia się na fotogenicznej twarzy Nahariego, jakby reżysera najbardziej interesował kontrast między przystojną, budzącą zaufanie twarzą bohatera, a jego czynem. I nawet jeśli Yigal Amir nie straszył wyglądem, to jednak takie jego postrzeganie jest dla mnie jeszcze jednym uproszczeniem.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)