Дылда (2019)
Traktaty pokojowe zostały podpisane. Żołnierze wrócili z frontu do domu. Wojna dobiegła końca. Nastał pokój... Nie dla wszystkich. Dla wielu przetrwanie wiązało się z licznymi traumatycznymi doświadczeniami i żadne odgórne dekrety i traktaty nie zmienią faktu, że w ich głowach wojna wciąż trwa. Gdy zostałeś sparaliżowany. Gdy urazy sprawiły, że masz zaburzenia neurologiczne. Gdy straciłaś możliwość rodzenia dzieci. Gdy widziało się i dokonywało czynów, jakich żaden człowiek nie powinien być świadkiem. Nie da się w takiej sytuacji po prostu wrócić do normalności. Różni ludzie różnie sobie z tym radzą, lecz dla tytułowej wysokiej dziewczyny oraz jej przyjaciółki nie będzie łatwych rozwiązań.
W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku, mówi słynny tagline filmowy. U Bałagowa również nikt go nie usłyszy, ponieważ pozostaje niemy. Reżyser potrafił go jednak uchwycić na ekranie. Można go odczuć w maskach, w jakie zamieniły się twarze ocalałych mieszkańców Leningradu, w których tylko oczy zdradzają ból wykraczający poza wszelkie skale doświadczenia. Widać go w ciszy i złudnym spokoju większości ujęć, gdy bohaterki pozostają nieruchome. Ta statyczność, paraliż całego doświadczenia, to kolejny pośredni dowód na wojenną traumę, której nie da się przepracować, ponieważ nie można jej ogarnąć ani sercem, ani rozumem. Ten krzyk można też dostrzec w fiksacjach czy desperackich zachowaniach mających na calu sprowadzenie ratunku, ale w rzeczywistości kontynuujące tylko spiralę destrukcji.
Bałagow na tyle umiejętnie operuje materią filmową, że jego wizja wojennej traumy wypada na ekranie przekonująco pozostając przy tym rzeczą wizualnie estetyczną. Ma kilka znakomitych scen, z których na mnie największe wrażenie sprawiła rozmowa Maszy z matką zakochanego w niej Saszy. Jej siłą są mocne dialogi, świetnie wygrane przez obsadę, i doskonały pomysł, by większość sceny odbyła się pomiędzy kobietami, choć obecni w niej są i Sasza i jego ojciec.
Na pochwałę zasługują również aktorzy. I nie chodzi mi tu wyłącznie o dwie główne role kobiece, ale też o postacie drugiego planu: Ksenia Kutepowa jako matka Saszy, Konstantin Bałakiriew jako Stepan i Andriej Bykow jako ordynator szpitala. Wszyscy oni mocno przyczynili się do pozytywnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie film.
Ocena: 7
W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku, mówi słynny tagline filmowy. U Bałagowa również nikt go nie usłyszy, ponieważ pozostaje niemy. Reżyser potrafił go jednak uchwycić na ekranie. Można go odczuć w maskach, w jakie zamieniły się twarze ocalałych mieszkańców Leningradu, w których tylko oczy zdradzają ból wykraczający poza wszelkie skale doświadczenia. Widać go w ciszy i złudnym spokoju większości ujęć, gdy bohaterki pozostają nieruchome. Ta statyczność, paraliż całego doświadczenia, to kolejny pośredni dowód na wojenną traumę, której nie da się przepracować, ponieważ nie można jej ogarnąć ani sercem, ani rozumem. Ten krzyk można też dostrzec w fiksacjach czy desperackich zachowaniach mających na calu sprowadzenie ratunku, ale w rzeczywistości kontynuujące tylko spiralę destrukcji.
Bałagow na tyle umiejętnie operuje materią filmową, że jego wizja wojennej traumy wypada na ekranie przekonująco pozostając przy tym rzeczą wizualnie estetyczną. Ma kilka znakomitych scen, z których na mnie największe wrażenie sprawiła rozmowa Maszy z matką zakochanego w niej Saszy. Jej siłą są mocne dialogi, świetnie wygrane przez obsadę, i doskonały pomysł, by większość sceny odbyła się pomiędzy kobietami, choć obecni w niej są i Sasza i jego ojciec.
Na pochwałę zasługują również aktorzy. I nie chodzi mi tu wyłącznie o dwie główne role kobiece, ale też o postacie drugiego planu: Ksenia Kutepowa jako matka Saszy, Konstantin Bałakiriew jako Stepan i Andriej Bykow jako ordynator szpitala. Wszyscy oni mocno przyczynili się do pozytywnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie film.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz