Zombieland: Double Tap (2019)
Nie jestem wielkim fanem "Zombieland", więc na dwójkę wcale nie czekałem i jak dla mnie mogłaby w ogóle nie powstawać. Skoro ją jednak nakręcono, to ciekawość wzięła u mnie górę i postanowiłem ją obejrzeć. I cóż, skończyło się tak, jak w przypadku pierwszej części. Film mnie nie porwał.
Owszem, czasami "Zombieland: Kulki w łeb" bywa zabawny, naprawdę zabawny. Ale są to epizody, po których za każdym razem tempo mocno siada. Przypomina to sytuację przedawkowania cukru: najpierw dostaje się kociokwiku, a potem następuje całkowita apatia. Co gorsza, w dużym stopniu za komizm odpowiadały nie stare postacie, a nowe. Gdyby nie Zoey Deutch jako Madison, film straciłby większość komediowej mocy. Ja wiem, że w dzisiejszych czasach takie prymitywne żartowanie sobie z blondynek jest mocno nietaktownym zachowaniem, jednak ta głupia blondyna uratowała "Zombieland 2" w moich oczach.
Sporo rzeczy w tym filmie mnie mocno rozczarowało. Przede wszystkim to, w jakim tempie przechodzą twórcy do kolejnych sekwencji. Wątek pacyfistycznej komuny został kompletnie nieograny. Sprowadzenie jej do przetapiania broni i gościa z fiksacją na temat seksu grupowego to po prostu marnotrawienie dobrego materiału. Nie rozumiem również, dlaczego tak krótko na ekranie byli Luke Wilson i Thomas Middleditch. Spokojnie można ich było przytrzymać na ekranie z 10 minut dłużej, bo tworzyli fajną dynamikę z resztą obsady.
To gonienie od wątku do wątku sprawia, że "Zombieland: Kulki w łeb" wygląda na film kręcony w pośpiechu, bez właściwego przygotowania. Nie ma w nim też żadnej sceny, która usprawiedliwiałaby realizację tego filmu. Nie wnosi on nic nowego do cyklu, który przecież od początku niewiele ciekawego miał do zaoferowania.
Ocena: 5
Owszem, czasami "Zombieland: Kulki w łeb" bywa zabawny, naprawdę zabawny. Ale są to epizody, po których za każdym razem tempo mocno siada. Przypomina to sytuację przedawkowania cukru: najpierw dostaje się kociokwiku, a potem następuje całkowita apatia. Co gorsza, w dużym stopniu za komizm odpowiadały nie stare postacie, a nowe. Gdyby nie Zoey Deutch jako Madison, film straciłby większość komediowej mocy. Ja wiem, że w dzisiejszych czasach takie prymitywne żartowanie sobie z blondynek jest mocno nietaktownym zachowaniem, jednak ta głupia blondyna uratowała "Zombieland 2" w moich oczach.
Sporo rzeczy w tym filmie mnie mocno rozczarowało. Przede wszystkim to, w jakim tempie przechodzą twórcy do kolejnych sekwencji. Wątek pacyfistycznej komuny został kompletnie nieograny. Sprowadzenie jej do przetapiania broni i gościa z fiksacją na temat seksu grupowego to po prostu marnotrawienie dobrego materiału. Nie rozumiem również, dlaczego tak krótko na ekranie byli Luke Wilson i Thomas Middleditch. Spokojnie można ich było przytrzymać na ekranie z 10 minut dłużej, bo tworzyli fajną dynamikę z resztą obsady.
To gonienie od wątku do wątku sprawia, że "Zombieland: Kulki w łeb" wygląda na film kręcony w pośpiechu, bez właściwego przygotowania. Nie ma w nim też żadnej sceny, która usprawiedliwiałaby realizację tego filmu. Nie wnosi on nic nowego do cyklu, który przecież od początku niewiele ciekawego miał do zaoferowania.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz