Animals (2012)
Są takie osoby, dla których porzucenie dzieciństwa i wkraczanie w świat dorosłości, odpowiedzialności i seksu, nie jest sprawą łatwą. Zrozumienie, że to, co dawało komfort, jest tylko iluzją, to gorzka pigułka do przełknięcia. I nie każdy chce to zaakceptować. Budzące się hormony wywołują zaś pragnienia, które mieszają w głowie jednocześnie kusząc jak i stając się źródłem silnych lęków i traumatycznych przeżyć. Przekraczanie granicy dorosłości jest jak śmierć. Coś musi umrzeć, by coś mogło się narodzić. Ci, którzy nie są na to gotowi, stają się faworytami Tanathosa, który ma dla nich alternatywę, niestety równie ostateczną, co dorastanie.
Film Marçala Forésa jest w swoim przesłaniu dość klasyczną opowieścią o wkraczaniu w dorosłość, który to etap okazuje się dla bohaterów doświadczeniem niemal ponad siły. Jednak reżyser skrzętnie to ukrywa za sprawą niekonwencjonalnej formy. Maksymalnie skrócił dystans między protagonistą a widzem. Świat, który obserwujemy, nie jest więc obiektywną rzeczywistością, lecz subiektywną interpretacją dokonywaną w głowach zmieszanych hormonalną eksplozją nastolatków.
Forés, podobnie jak w swoim późniejszym filmie (który ja jednak widziałem wcześniej) "Amor eterno", świetnie operuje oniryzmem, tworząc opowieść hipnotyzującą, wciągającą w świat niemożliwego, lecz mimo to istniejącego. To zaś sprawia, że mało oryginalne konstatacje i dość schematyczne decyzje rozhisteryzowanych młodych bohaterów stają się mniej stereotypowe i ciekawsze. Niestety nie na tyle, by odwrócić moją uwagę od wątków pobocznych, które mnie wydały się ciekawsze. Jak choćby brat głównego bohatera, jego troska i miłość, które niestety nie są w stanie przebić się przez mur, jaki wokół siebie zbudował młody protagonista. Film nie wciągnął mnie na tyle, bym nie zastanawiał się nad tym, jaką mógłby być opowieścią, gdyby zamiast na cierpieniach młodego Pola skupił się na więzi braterskiej.
Ocena: 6
Film Marçala Forésa jest w swoim przesłaniu dość klasyczną opowieścią o wkraczaniu w dorosłość, który to etap okazuje się dla bohaterów doświadczeniem niemal ponad siły. Jednak reżyser skrzętnie to ukrywa za sprawą niekonwencjonalnej formy. Maksymalnie skrócił dystans między protagonistą a widzem. Świat, który obserwujemy, nie jest więc obiektywną rzeczywistością, lecz subiektywną interpretacją dokonywaną w głowach zmieszanych hormonalną eksplozją nastolatków.
Forés, podobnie jak w swoim późniejszym filmie (który ja jednak widziałem wcześniej) "Amor eterno", świetnie operuje oniryzmem, tworząc opowieść hipnotyzującą, wciągającą w świat niemożliwego, lecz mimo to istniejącego. To zaś sprawia, że mało oryginalne konstatacje i dość schematyczne decyzje rozhisteryzowanych młodych bohaterów stają się mniej stereotypowe i ciekawsze. Niestety nie na tyle, by odwrócić moją uwagę od wątków pobocznych, które mnie wydały się ciekawsze. Jak choćby brat głównego bohatera, jego troska i miłość, które niestety nie są w stanie przebić się przez mur, jaki wokół siebie zbudował młody protagonista. Film nie wciągnął mnie na tyle, bym nie zastanawiał się nad tym, jaką mógłby być opowieścią, gdyby zamiast na cierpieniach młodego Pola skupił się na więzi braterskiej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz