Doctor Sleep (2019)

Jaka szkoda, że ten film pomyślany jest jako sequel "Lśnienia". Odnoszę wrażenie, że "Doktor Sen" spodobałby mi się dużo bardziej, gdyby stanowił byt samodzielny. To właśnie duch Kubricka i jego dzieła tłamsił swawolę, jaka powinna tu królować, bowiem nawet na standardy Kinga fabuła jest naprawdę niedorzeczna.



Oto mamy grupę złych istot, które w zasadzie są kingową wersją wampirów, tyle że zamiast krwią żywią się duszami i nie mają problemów związanych z przebywaniem na słońcu. Ponieważ energia duchowa jest z bliżej niewyjaśnionego powodu najczystsza u dzieci w wieku wczesnoszkolnym, to właśnie nimi żywią się owe istoty. U starszych osób owa energia zanika lub zostaje "zbrukana" przestając być smaczną. No, chyba że dana postać jest do czegoś twórcom potrzebna, wtedy oczywiście możliwy jest wyjątek. To, że przy ograniczonej liczbie liczących się postaci, te wyjątki stanowią regułę, powinniśmy, jako uprzejmi widzowie, pominąć milczeniem.

Wkrótce na radarze tych istot znajdzie się Abra (ordynarne nawiązanie do słowa abrakadabra nie jest przypadkowe, a jeśli jakiś naiwniak by tak sądził, to scena z magikiem powinna rozwiać te złudzenia), która jednak jakimś cudem (nad czym widzowie nie powinni się oczywiście nawet przez chwilę zastanawiać) nawiązuje kontakt z Dannym. On powinien był być w dzieciństwie pożarty przez te istoty, ale oczywiście tak się nie stało. Dlaczego? Pewnie dlatego, że w czasach "Lśnienia" te istoty nie istniały. Mały Danny miał inne problemy, które oczywiście zostaną w "Doktorze Śnie" przypomniane, co jednak nie wychodzi im na dobre. Te tak zwane potwory są potwornie idiotyczne. Trudno na ich widok nie parskać śmiechem. Szczególnie kretyńsko wypada naga staruszka z wanny, która wygląda na postać wypożyczoną ze "Strasznego filmu".

Gdyby więc tę absurdalną historię opowiedziano lekko i z werwą, mogłaby powstać niezła campowa rozrywka. Jednak reżyser idąc śladami Kubricka stworzył z tego dzieło poważne o powolnej, monumentalnej narracji. Flanagan nie jest jednak Gore'em Verbinskim, który w "Lekarstwie na życie" potrafił absurdalną historię oprawić w wysmakowaną estetycznie formę w taki sposób, by powstało dzieło niesamowite. "Doktor Sen" jest rzeczą rozlazłą, przez znaczną część skoncentrowaną na duperelach (sceny z małym Dannym można sobie było darować, Rose i jej ferajna też pojawia się zbyt często, szczególnie w pierwszej połowie filmu). Film ma kilka niezłych momentów, ale czasami po prosu mnie nudził.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)