Mr. Jones (2019)

"Obywatel Jones" to jeden z tych filmów, który oferuje sporo dobra, czym jednak nie byłem w stanie się w pełni delektować. A wszystko przez konstrukcję głównego bohatera, która mocno mnie irytowała i uwierała, jakbym był księżniczką zmuszoną do spania na ziarnku grochu.



Na początku filmu Gareth Jones przedstawiony jest jako osoba, która zdaje się doskonale orientować w meandrach światowej polityki. Jego ostrzeżenia przed Hitlerem mają wartość profetyczną i jak w przypadku Kasandry zostały wyśmiane. Musiał też być człowiekiem obrotnym, ponieważ udało mu się przeprowadzić z Hitlerem wywiad, co nie było łatwą sztuką. Jednak w momencie, w którym Jones trafia do Rosji, kompletnie się zmienia. Zachowuje się jak nieopierzony uczniak, który do tej pory chroniony był przed brutalnym światem i podchodzi do wszystkiego z otwartością i naiwnością przyjmując to, co widzi, za prawdę (choć jednocześnie nie ustaje w zadawaniu niewygodnych pytań, czyli jednak rozumu i zdolności logicznego myślenia nie stracił).

Oczywiście rozumiem, dlaczego tak zostało to pomyślane. Jones naprawdę zostaje skonfrontowany z rzeczywistością przekraczającą pojmowanie. Sztucznie wywołany głód na Ukrainie to jedna z największych tragedii XX wieku. Trudno ją ogarnąć rozumem. Jednak ja nie kupuję tej konstrukcji. Wolałbym, żeby Jones nie zachowywał się w Moskwie jak skończony debil. Wydaje mi się też, że dramat człowieka, który zaprawiony jest w okrucieństwach świata (w końcu Jones dorastał w czasach I wojny światowej, hiszpanki, ludobójstw dokonywanych w koloniach brytyjskich i nieludzkiej polityki afrykańskiej belgijskiego króla Leopolda), robiłby większe wrażenie.

Jones tymczasem został przed Agnieszkę Holland zmieniony w typowego filmowego świadka ludzkiego szaleństwa na masową skalę. To nie tylko sprawiało, że czułem do niego antypatię, ale też powodowało, że przestawał być postacią wyrazistą. Jeśli kogoś z tego filmu zapamiętam, to będzie to raczej Orwell świetnie zagrany przez Josepha Mawle'a w scenie, kiedy dowiaduje się prawdy o Stalinie.

Za to wizualnie "Obywatel Jones" jest bardzo dobrym filmem. Nawet jeśli tak naprawdę stylistycznie rozbija się na dwie odrębne części. Na mnie największe wrażenie zrobił środek, czyli surowy obraz głodu na Ukrainie. I wydaje mi się, że cały film mógłby być tylko o tym i tylko tak pokazany, a wyszłoby emocjonalnie drenujące arcydzieło.

Początek i koniec są bardziej dynamiczne. Powiedziałbym, że nawet efekciarskie, co jednak nie jest w tym przypadku wadą. Dobrze komponowało się z klimatem epoki i stanem ducha głównego bohatera.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)