The Delta (1996)
Nie jestem wielkim fanem twórczości Iry Sachsa. Uważam jego filmy za poprawne, ale żaden z nich nie został ze mną na dłużej. Mimo to z ciekawością sięgnąłem po jedno z pierwszych jego dzieł. Nie zmieniło ono mojej opinii o nim.
"The Delta" jest nieodrodnym dzieckiem swojej epoki. Jak "Dzieciaki" Clarka czy "Totally F***ed Up" Gregga Arakiego pokazuje szary świat młodych ludzi bez perspektyw. Króluje tu defetystyczny nihilizm, brak marzeń i aspiracji, dekadencka autodestrukcja, oszukiwanie siebie i innych, znajdowanie ulotnych chwil spełnienia narażając się przy tym na rozczarowania.
Przewodnikami po tym świecie są tu 17-letni Lincoln (który na pozór jest zwyczajnym nastolatkiem z konserwatywnej rodziny, a po kryjomu oddaje się homoseksualnym praktykom z nieznajomymi) i Minh (imigrant z Wietnamu, który nie musi kryć się ze swoją orientacją, bo i tak z racji swojego pochodzenia jest już outsiderem). Przez chwilę ta dwójka będzie razem. Ale ich zbliżenie się do siebie jest iluzją, przerwą w codzienności. Trwa, dopóki nic jej nie zagraża. Pryska jednak jak bańka mydlana pod najmniejszym dotknięciem, zmuszając bohaterów do powrotu do gorzkiej i szarej rzeczywistości.
Film Sachsa z perspektywy lat zdaje się mieć pewną wartość historyczną. Jednak na tle obrazów wspomnianego Clarka, Arakiego czy też Van Santa niczym się nie wyróżnia. Jest kolejnym ziarenkiem piasku w piaskownicy.
Ocena: 5
"The Delta" jest nieodrodnym dzieckiem swojej epoki. Jak "Dzieciaki" Clarka czy "Totally F***ed Up" Gregga Arakiego pokazuje szary świat młodych ludzi bez perspektyw. Króluje tu defetystyczny nihilizm, brak marzeń i aspiracji, dekadencka autodestrukcja, oszukiwanie siebie i innych, znajdowanie ulotnych chwil spełnienia narażając się przy tym na rozczarowania.
Przewodnikami po tym świecie są tu 17-letni Lincoln (który na pozór jest zwyczajnym nastolatkiem z konserwatywnej rodziny, a po kryjomu oddaje się homoseksualnym praktykom z nieznajomymi) i Minh (imigrant z Wietnamu, który nie musi kryć się ze swoją orientacją, bo i tak z racji swojego pochodzenia jest już outsiderem). Przez chwilę ta dwójka będzie razem. Ale ich zbliżenie się do siebie jest iluzją, przerwą w codzienności. Trwa, dopóki nic jej nie zagraża. Pryska jednak jak bańka mydlana pod najmniejszym dotknięciem, zmuszając bohaterów do powrotu do gorzkiej i szarej rzeczywistości.
Film Sachsa z perspektywy lat zdaje się mieć pewną wartość historyczną. Jednak na tle obrazów wspomnianego Clarka, Arakiego czy też Van Santa niczym się nie wyróżnia. Jest kolejnym ziarenkiem piasku w piaskownicy.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz