Wolkenbruchs wunderliche Reise in die Arme einer Schickse (2018)
Dorastanie jest jak zrywanie z siebie więzów, jakie w dzieciństwie narzuciła na nas rodzina. Jako dzieci słuchamy dorosłych, podążamy za tym, co nam mówią. Ale sami stając się dorosłymi, zaczynamy mieć własne zdanie i pragnienia odmienne od tych, jakie posiadają nasi rodzice. Zaczynamy więc odkrywać świat rzeczy do tej pory nieznanych. Rodzi to upojenie, zachłyśnięcie się, obezwładniającą radość. Wszystko to jednak podszyte jest lękiem, poczuciem winy, bo w końcu postępujemy nie tak, jak tego życzą sobie nasi rodzice. Nie chcemy całkowicie zrywać się z uwięzi, bo matczyna miłość, choć tłamsząca, ma wiele pożądanych aspektów. Jeśli jednak pragniemy żyć pełną piersią, musimy zdecydować się na radykalne posunięcia. Nie obejdzie się bez cierpienia i zawodu. Ale jednocześnie otworzą się nowe perspektywy, w tym na redefinicję relacji rodzinnych.
O tym mniej więcej opowiada szwajcarski kandydat do Oscara. Ta uniwersalna opowieść została osadzona w barwnym świecie ortodoksyjnych Żydów. Połączenie historii o wkraczaniu w dorosłość i pierwszej miłości z neurotyczną relacją młodego chłopaka z nadopiekuńczą matką wypadło niezwykle udanie. Dało opowieści energię. Napełniło całość humorem. Kultura szwajcarskich Żydów jest pokazana w sposób uproszczony, z przymrużeniem oka, ale zarazem jest w tym sporo ciepła i szacunku do relacji międzyludzkich. Kultura żydowska jest też nieustającym źródłem komediowych momentów (jak w scenie fantazji na temat próby zadźgania sziksy nożem, kiedy bohaterka orientuje się, że wzięła nie ten nóż, który przeznaczony jest do cięcia mięsa). Podobał mi się też kontrast między sztywną tradycją szwajcarskich Żydów, a nonszalancką postawą mieszkańców Izraela.
Największą wartością filmu jest jednak główny bohater Motti w świetnej interpretacji Joela Basmana. Choć postać ta jest w gruncie rzeczy zlepkiem stereotypów na temat współczesnych Żydów europejskich i amerykańskich (neurotyczność, uzależnienie od matki, nieporadność w relacjach z gojami), to dzięki Basmanowi przestał nim być i stał się sympatycznym młodym człowiekiem, któremu kibicowałem z całego serca od pierwszej do ostatniej minuty.
"Przebudzenie Mottiego Wolkenbrucha" to bardzo przyjemna, lekka i zabawna komedia. Kolejna udana inwestycja Netfliksa.
Ocena: 6
O tym mniej więcej opowiada szwajcarski kandydat do Oscara. Ta uniwersalna opowieść została osadzona w barwnym świecie ortodoksyjnych Żydów. Połączenie historii o wkraczaniu w dorosłość i pierwszej miłości z neurotyczną relacją młodego chłopaka z nadopiekuńczą matką wypadło niezwykle udanie. Dało opowieści energię. Napełniło całość humorem. Kultura szwajcarskich Żydów jest pokazana w sposób uproszczony, z przymrużeniem oka, ale zarazem jest w tym sporo ciepła i szacunku do relacji międzyludzkich. Kultura żydowska jest też nieustającym źródłem komediowych momentów (jak w scenie fantazji na temat próby zadźgania sziksy nożem, kiedy bohaterka orientuje się, że wzięła nie ten nóż, który przeznaczony jest do cięcia mięsa). Podobał mi się też kontrast między sztywną tradycją szwajcarskich Żydów, a nonszalancką postawą mieszkańców Izraela.
Największą wartością filmu jest jednak główny bohater Motti w świetnej interpretacji Joela Basmana. Choć postać ta jest w gruncie rzeczy zlepkiem stereotypów na temat współczesnych Żydów europejskich i amerykańskich (neurotyczność, uzależnienie od matki, nieporadność w relacjach z gojami), to dzięki Basmanowi przestał nim być i stał się sympatycznym młodym człowiekiem, któremu kibicowałem z całego serca od pierwszej do ostatniej minuty.
"Przebudzenie Mottiego Wolkenbrucha" to bardzo przyjemna, lekka i zabawna komedia. Kolejna udana inwestycja Netfliksa.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz