6 Underground (2019)

Oglądanie "6 Underground" jest jak bycie bohaterem "Wielkiego żarcia". Dostajesz ucztę złożoną z najlepszych kąsków, jakie kuchnia Michaela Baya ma do zaoferowania. Problem w tym, że serwowane jest to w gigantycznych porcjach, a zanim skończy się jedną, już do gardła wpychana jest następna. Dotrwanie do końca uczty graniczy z cudem, wcześniej można dostać mdłości z przejedzenia i pęknąć z przeżarcia.



Początek był nawet w porządku. Bay od razu wprowadza nas w wir akcji, w której może popisywać się wszystkimi swoimi filmowymi umiejętnościami. Wybuchy, pościgi, strzelaniny odpicowane na błysk i z dodanym efektem kategorii R. Jest więc dynamicznie i brutalnie. Na mnie największe pozytywne wrażenie zrobiło to, że kiedy auta eksplodują, dokładnie widzimy znajdujące się w nich ciała. To drobiazg, jednak w większości filmów akcji jest on zaniedbywany.

W tym momencie byłem do filmu nastawiony pozytywnie. Niestety po kolejnych 30 minutach mój entuzjazm zaczął opadać i na długo przed końcem skonał smutną śmiercią. Okazało się bowiem, że Bay nie ma pomysłu na historię. Cały "6 Underground" składa się więc z ciągle na nowo powtarzanej sceny otwierającej tyle że rozgrywanej w innych scenografiach. Bay w kółko serwuje te same trzy żarty-suchary, każda akcja związana jest z jakimś fuck-upem, który komplikuje sprawy. Każdy z bohaterów powtarza te same manewry wprowadzając tylko drobne modyfikacje, które mają przekonać widzów, że ma do czynienia z zupełnie świeżym pomysłem. Gdyby tylko Bay dawkował akcję lub przeplatał rozwałkę ciekawymi pomysłami fabularnymi, zapewne byłbym "6 Underground" zachwycony. W tej formie doznałem przeciążenia zmysłów i drugą połowę filmu oglądałem już kompletnie zobojętniały.

Z seansu wyniosłem tylko jedno: Bay marnuje się kręcąc widowiska z kategorią PG-13. "6 Underground" ewidentnie pokazuje, że "R" jest prawdziwym żywiołem reżysera.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)