The Two Popes (2019)
Fernando Meirelles szuka czystej wiary w świecie, w którym nawet religia stała się produktem marketingowym. Na przykładzie dwóch liderów ponad miliardowej wspólnoty wiernych opowiada o człowieczeństwie, kryzysie wiary i poszukiwaniach Boga. Meirelles wybrał dość surową stylistykę, bliską dokumentowi, ale całość opowiada z punktu widzenia osoby wierzącej. Obecność Boga jest w tym filmie cały czas namacalna. To czyni z "Dwóch papieży" jeden z ciekawszych obrazów religijnych ostatnich lat.
Jak napisałem powyżej, Bóg w tym filmie jest cały czas obecny, choć pozostaje niewidoczny. Meirelles umieszcza go przede wszystkim w muzyce. Gdy bohaterowie gwiżdżą, nucą, grają lub kiedy słyszą dźwięki trąbki, fortepianu, to w rzeczywistości jest to głos Boga przywołujący bohaterów, wskazującym im drogę. Ten reżyserski myk bardzo mi się spodobał. Obecność Boga jest też pokazywana obrazami. Tu jednak reżyser wykazał się mniejszą oryginalnością i postawił na sprawdzony chwyt ze światłem i promieniami słońca.
Sam tytuł filmu jest jednak nieco mylący. "Dwóch papieży" wcale nie jest o dwóch papieżach. Postacią kluczową jest papież Franciszek. To jego życiorys jest tu prześwietlany na wylot, to jemu poświęcone są retrospekcje, dzięki którym reżyser rozlicza Bergoglio z jego mrocznej przeszłości w czasach junty. Benedykt XVI jest jedynie kontrapunktem lub też układem odniesienia. A szkoda, bo milczenie Bergoglio w czasach, kiedy władze Argentyny masowo likwidowały swoich obywateli, jest przecież porównywalne do milczenia Ratzingera na temat księży pedofilów. Grzechom (i odkupieniu) tego pierwszego Meirelles poświęca wiele miejsca. Grzechy (i odkupienie) tego drugiego sprowadzają się tak naprawdę do mocnej, ale przecież jednej i to dość krótkiej, sceny.
Reżyser czasami jest zbyt ostentacyjny w emocjonalnej manipulacji, jakiej próbuje dokonać na widzach. Dlatego też "Dwóch papieży" nie zrobiło na mnie aż tak dużego wrażenia. Jednak aktorsko jest bardzo dobry, a kilka scen, nawet jeśli ma to być tanie granie na emocjach, na mnie podziałało.
Ocena: 7
Jak napisałem powyżej, Bóg w tym filmie jest cały czas obecny, choć pozostaje niewidoczny. Meirelles umieszcza go przede wszystkim w muzyce. Gdy bohaterowie gwiżdżą, nucą, grają lub kiedy słyszą dźwięki trąbki, fortepianu, to w rzeczywistości jest to głos Boga przywołujący bohaterów, wskazującym im drogę. Ten reżyserski myk bardzo mi się spodobał. Obecność Boga jest też pokazywana obrazami. Tu jednak reżyser wykazał się mniejszą oryginalnością i postawił na sprawdzony chwyt ze światłem i promieniami słońca.
Sam tytuł filmu jest jednak nieco mylący. "Dwóch papieży" wcale nie jest o dwóch papieżach. Postacią kluczową jest papież Franciszek. To jego życiorys jest tu prześwietlany na wylot, to jemu poświęcone są retrospekcje, dzięki którym reżyser rozlicza Bergoglio z jego mrocznej przeszłości w czasach junty. Benedykt XVI jest jedynie kontrapunktem lub też układem odniesienia. A szkoda, bo milczenie Bergoglio w czasach, kiedy władze Argentyny masowo likwidowały swoich obywateli, jest przecież porównywalne do milczenia Ratzingera na temat księży pedofilów. Grzechom (i odkupieniu) tego pierwszego Meirelles poświęca wiele miejsca. Grzechy (i odkupienie) tego drugiego sprowadzają się tak naprawdę do mocnej, ale przecież jednej i to dość krótkiej, sceny.
Reżyser czasami jest zbyt ostentacyjny w emocjonalnej manipulacji, jakiej próbuje dokonać na widzach. Dlatego też "Dwóch papieży" nie zrobiło na mnie aż tak dużego wrażenia. Jednak aktorsko jest bardzo dobry, a kilka scen, nawet jeśli ma to być tanie granie na emocjach, na mnie podziałało.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz