You Might Be the Killer (2018)
"I ty możesz być mordercą" jest niczym więcej, jak niezobowiązującą zabawą slasherowymi kliszami. Przypomina więc trochę pierwszy "Krzyk". Jest jednak obrazem zdecydowanie mniej poważnym, choć wcale nie mniej krwawym.
Akcja, jak to w klasycznym slasherze, rozgrywa się na letnim obozie. Tuż przed rozpoczęciem turnusu młodzi opiekunowie zaczynają ginąć z ręki zamaskowanego mordercy. Jeden z nich dzwoni do swojej przyjaciółki, znawczyni slasherowej konwencji. Dzięki rozmowie z nią bohater odkryje straszliwą prawdę i rozpocznie desperacką walkę o przetrwanie.
Efekciarstwo i brak brania czegokolwiek na serio stanowiły chyba motto twórców. "I ty możesz być mordercą" bez krępacji bawi się konwencją, ale kiedy przychodzi do scen mordów, twórcy nie patyczkują się i w pełni korzystają z dobrodziejstwa sztucznej krwi.
Jak to jednak często bywa w tego rodzaju produkcjach, to, co śmieszy twórców, nie zawsze jest równie zabawne dla widzów. Miejscami film mnie trochę męczył, a ostentacyjna zabawa konwencją nie budziła u mnie takiego "funu", jak powinna. Jednak główny pomysł z czarnym charakterem bardzo mi się spodobał, jak również to, że większość wyjaśnień rozgrywana jest za pomocą rozmów telefonicznych w czasie, gdy jedna z osób próbuje przeżyć, a druga po prostu spędza kolejny dzień w pracy w sklepie z komiksami i gadżetami.
Ocena: 5
Akcja, jak to w klasycznym slasherze, rozgrywa się na letnim obozie. Tuż przed rozpoczęciem turnusu młodzi opiekunowie zaczynają ginąć z ręki zamaskowanego mordercy. Jeden z nich dzwoni do swojej przyjaciółki, znawczyni slasherowej konwencji. Dzięki rozmowie z nią bohater odkryje straszliwą prawdę i rozpocznie desperacką walkę o przetrwanie.
Efekciarstwo i brak brania czegokolwiek na serio stanowiły chyba motto twórców. "I ty możesz być mordercą" bez krępacji bawi się konwencją, ale kiedy przychodzi do scen mordów, twórcy nie patyczkują się i w pełni korzystają z dobrodziejstwa sztucznej krwi.
Jak to jednak często bywa w tego rodzaju produkcjach, to, co śmieszy twórców, nie zawsze jest równie zabawne dla widzów. Miejscami film mnie trochę męczył, a ostentacyjna zabawa konwencją nie budziła u mnie takiego "funu", jak powinna. Jednak główny pomysł z czarnym charakterem bardzo mi się spodobał, jak również to, że większość wyjaśnień rozgrywana jest za pomocą rozmów telefonicznych w czasie, gdy jedna z osób próbuje przeżyć, a druga po prostu spędza kolejny dzień w pracy w sklepie z komiksami i gadżetami.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz