Richard Jewell (2019)

Na początku drugiej dekady XXI wieku Clint Eastwood zaczął przechodzi kryzys twórczy. "J. Edgar", "Snajper" (tak, wiem, że film zarobił masę pieniędzy, ale dla mnie to był gniot), "Jersey Boys" - po tych filmach byłem już gotowy skreślić go jako reżysera. Na szczęście wyszedł z dołka i od czasu "Sully'ego" trzyma się przyzwoitego poziomu. "Richard Jewell" to jego drugi najlepszy film zrealizowany w ciągu ostatnich 10 latu.



Najnowszy obraz Eastwooda został zrealizowany według formuły sprawdzającej się w amerykańskim kinie od czasu młodości reżysera. To opowieść o prostych ludziach, którzy muszą dzielnie odpierać ataki ze strony osób posiadających władzę. To apoteoza amerykańskiego ducha, gdzie liczy się godność i wolność jednostki, gdzie system i państwo należy darzyć szacunkiem, ale już ludzi reprezentujących władzę niekoniecznie.

Pod wieloma względami "Richard Jewell" jest podobny do nowego filmu Romana Polańskiego. Jednak różnica jest bardzo wyraźna na korzyść dzieła Eastwooda. "Oficer i szpieg" był dla mnie zbyt apatyczny i chłodny emocjonalnie. "Richard Jewell" tętni życiem, przykuwa uwagę pełnokrwistymi bohaterami i wywołuje intensywne uczucia. Być może czyni to w sposób zbyt teatralny. Kilka z postaci otrzymało duże monologi, które mogły (zasłużenie) stać się przepustką w sezonie nagród (Bates w scenie konferencji prasowej, Hauser w scenie emocjonalnego wybuchu). Jestem sobie w stanie wyobrazić wiele osób, którym taki sposób prowadzenia narracji może się wydać przestarzały, a nawet przerysowany. Mnie jednak pasował. W pełni kupiłem tę konwencję i dałem się ponieść tej historii.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)