The Upside (2017)
Po obejrzeniu "Spragnionych życia" dochodzę do wniosku, że producenci kupili prawa do remake'u "Nietykalnych" tylko po to, żeby ubezpieczyć się przed ewentualnym pozwem o plagiat. Nie widzę tu bowiem rzeczywistej chęci opowiedzenia historii, którą poznaliśmy już dzięki Francuzom. Poza faktem, że jednym bohaterem jest sparaliżowany bogacz, a drugim czarnoskóry biedak z kryminalną przeszłością, oba filmy absolutnie nic ze sobą nie łączy.
Za to "Spragnieni życia" wyglądają dokładnie tak, jak niemal wszystkie amerykańskie filmy niezależne o zgryźliwej postaci tkwiącej w martwym status quo, którą z marazmu wyciąga pojawienie się kogoś nowego, obcego, z całkowicie odmiennym podejściem do świata. Obraz Neila Burgera ślepo podążą doskonale wydeptaną narracyjną ścieżką. Jedyne co dodaje od siebie to gwiazdy, których zazwyczaj w kinie niezależnym nie oglądamy (Kidman, Hart).
"Spragnieni życia" na tle setki podobnych opowieści nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jest dobrze zrealizowany i przyjemny w tonacji. Ale nie ma w tym czaru i energii francuskiego oryginału. Jest to rzecz tak bezpieczna, że zupełnie bezbarwna. Ulatuje przez to z pamięci jeszcze w trakcie seansu.
Ocena: 5
Za to "Spragnieni życia" wyglądają dokładnie tak, jak niemal wszystkie amerykańskie filmy niezależne o zgryźliwej postaci tkwiącej w martwym status quo, którą z marazmu wyciąga pojawienie się kogoś nowego, obcego, z całkowicie odmiennym podejściem do świata. Obraz Neila Burgera ślepo podążą doskonale wydeptaną narracyjną ścieżką. Jedyne co dodaje od siebie to gwiazdy, których zazwyczaj w kinie niezależnym nie oglądamy (Kidman, Hart).
"Spragnieni życia" na tle setki podobnych opowieści nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jest dobrze zrealizowany i przyjemny w tonacji. Ale nie ma w tym czaru i energii francuskiego oryginału. Jest to rzecz tak bezpieczna, że zupełnie bezbarwna. Ulatuje przez to z pamięci jeszcze w trakcie seansu.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz