Un rubio (2019)
Marco Berger pozostaje jednym z moich ulubionych reżyserów południowoamerykańskich. Moje serce podbił tym, w jaki sposób bez użycia słów potrafi pokazać wzajemne przyciąganie się osób, wiszące w powietrzu seksualne napięcie. I w "Un rubio", gdy korzysta ze swoich sprawdzonych chwytów, znów mnie zachwycał. Ujęcia w autobusie, spojrzenia bohaterów. Cudo.
Gorzej niestety wypada to, co Berger nowego wprowadził do swojej sprawdzonej formuły. W przypadku "Un rubio" jest nią postać Juana. W kilku momentach jest niezwykle ordynarny w sposobie kuszenia, uwodzenia tytułowego blondyna. W innych jednak zachowuje się jak typowy bohater filmów Bergera. Ta dwoistość nie została przez reżysera pokazana w sposób, który czyniłby ją psychologicznie wiarygodną. Berger za mało pochylił się nad tą postacią, nie ukształtował ją do końca. A może po prostu w procesie montowania filmu usunął kilka scen, które lepiej oddawałyby sprawiedliwość Juanowi. Jego otwartość w uwodzeniu, ale jednocześnie rezerwa w sferze emocjonalnej i aktywny opór przed zmianą swojego życia składają się na ciekawą (jeśli chodzi o narrację) osobę. Jednak w "Un rubio" nie jest to w pełni wykorzystane.
Drobniejszy zarzut dotyczy tego, w jaki sposób reżyser traktuje ciszę w scenach dialogowych. Zazwyczaj wygląda to w tym filmie tak samo: cisza, bierność bohaterów, potem rozmowa zaczyna się, ale jest to zawsze ciąg dalszy dyskusji, których początku nie pokazywano. Wygląda to trochę tak, jakby aktorzy byli automatami, które ożywają dopiero, gdy ktoś wrzuci monetę, kontynuując rozmowę przerwaną po tym, jak czas działania na poprzedniej monety minął.
Za to jak zwykle u Bergera obsada została świetnie dobrana. Gaston Re i Alfonso Barón tworzą piękną ekranową parę. Reżyser ma w tym względzie świetne wyczucie i doskonale ich prowadzi od sceny do sceny.
Ocena: 6
Gorzej niestety wypada to, co Berger nowego wprowadził do swojej sprawdzonej formuły. W przypadku "Un rubio" jest nią postać Juana. W kilku momentach jest niezwykle ordynarny w sposobie kuszenia, uwodzenia tytułowego blondyna. W innych jednak zachowuje się jak typowy bohater filmów Bergera. Ta dwoistość nie została przez reżysera pokazana w sposób, który czyniłby ją psychologicznie wiarygodną. Berger za mało pochylił się nad tą postacią, nie ukształtował ją do końca. A może po prostu w procesie montowania filmu usunął kilka scen, które lepiej oddawałyby sprawiedliwość Juanowi. Jego otwartość w uwodzeniu, ale jednocześnie rezerwa w sferze emocjonalnej i aktywny opór przed zmianą swojego życia składają się na ciekawą (jeśli chodzi o narrację) osobę. Jednak w "Un rubio" nie jest to w pełni wykorzystane.
Drobniejszy zarzut dotyczy tego, w jaki sposób reżyser traktuje ciszę w scenach dialogowych. Zazwyczaj wygląda to w tym filmie tak samo: cisza, bierność bohaterów, potem rozmowa zaczyna się, ale jest to zawsze ciąg dalszy dyskusji, których początku nie pokazywano. Wygląda to trochę tak, jakby aktorzy byli automatami, które ożywają dopiero, gdy ktoś wrzuci monetę, kontynuując rozmowę przerwaną po tym, jak czas działania na poprzedniej monety minął.
Za to jak zwykle u Bergera obsada została świetnie dobrana. Gaston Re i Alfonso Barón tworzą piękną ekranową parę. Reżyser ma w tym względzie świetne wyczucie i doskonale ich prowadzi od sceny do sceny.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz