Celeste (2018)
Oto idylliczna posiadłość, która wydaje się wyjęta rodem z jakiejś baśni. Drzewa, wodospad, jezioro, cisza, piękno. Jednak w tak cudownych warunkach przyrody skrywają się prawdziwe dramaty, te przeszłe związane ze śmiercią właściciela posiadłości, i te obecne, skupiające się wokół wdowy po nim. W samym środku tego wszystkiego znajduje się Jack, syn nieżyjącego właściciela z wcześniejszego związku. Od lat przebywał z dala od posiadłości. Teraz, po otrzymaniu listu od tytułowej wdowy, wrócił...
Kiedy zastanowić się nad pretekstem fabularnym tego filmu, to muszę przyznać, że wypada on dość idiotycznie. Zapewne coś takiego mogłoby się wydarzyć w "prawdziwym życiu", to mimo wszystko nie potrafię opędzić się od myśli, że zaprezentowana historia jest najzwyczajniej w świecie wydumana i przekombinowana.
A jednak "Celeste" nie jest złym filmem. Ratuje go tempo narracji i ciekawie zbudowany klimat gęsty od niewypowiedzianych tajemnic. Dobrą decyzją było stopniowe odkrywanie kart. Dzięki temu więcej uwagi skupiałem na relacjach bohaterów, na tych jawnych jak i ukrywanych emocjach, a nie na samych wydarzeniach. Za plus uznaję też kreację Thomasa Cocquerela. Fajnie połączył on szorstkość, brak zakorzenienie jego bohatera i kryjące się pod tym wszystkim wciąż cierpiące dziecko, skrywające zarówno gniew jak i poczucie winy. Cocquerel świetnie pasował do hipnotyzującej, odurzającej atmosfery tego filmu. Był wymarzonym przewodnikiem po wykreowanym przez reżysera świecie.
Ocena: 6
Kiedy zastanowić się nad pretekstem fabularnym tego filmu, to muszę przyznać, że wypada on dość idiotycznie. Zapewne coś takiego mogłoby się wydarzyć w "prawdziwym życiu", to mimo wszystko nie potrafię opędzić się od myśli, że zaprezentowana historia jest najzwyczajniej w świecie wydumana i przekombinowana.
A jednak "Celeste" nie jest złym filmem. Ratuje go tempo narracji i ciekawie zbudowany klimat gęsty od niewypowiedzianych tajemnic. Dobrą decyzją było stopniowe odkrywanie kart. Dzięki temu więcej uwagi skupiałem na relacjach bohaterów, na tych jawnych jak i ukrywanych emocjach, a nie na samych wydarzeniach. Za plus uznaję też kreację Thomasa Cocquerela. Fajnie połączył on szorstkość, brak zakorzenienie jego bohatera i kryjące się pod tym wszystkim wciąż cierpiące dziecko, skrywające zarówno gniew jak i poczucie winy. Cocquerel świetnie pasował do hipnotyzującej, odurzającej atmosfery tego filmu. Był wymarzonym przewodnikiem po wykreowanym przez reżysera świecie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz