What Men Want (2019)
Biedna Taraji P. Henson. Nie wiem, kogo ma za agenta, ale nie sprawdza się on/ona w tej roli. "Czego pragną mężczyźni" to kolejny po "Proud Mary" i "Polisie na życie" film, który być może na papierze wyglądał w porządku, ale na ekranie okazuje się być jedną wielką stratą czasu.
Pomysł stworzenia żeńskiej wersji świetnej komedii z Melem Gibsonem był oczywiście jak najbardziej ok (nie jestem wrogiem remake'ów jako takich). I jestem zdumiony, że dopiero teraz w Hollywood zdecydowano się go zrealizować. Jednak wersja nakręcona przez Adama Shankmana niemiłosiernie spłyca całość do dokładnie jednego zdania: główna bohatera słyszy myśli mężczyzn. To, jak dochodzi do tej sytuacji, jest w filmie słabo zaprezentowane. Zabawnych scen związanych z tym, co słyszy bohaterka, jest tak niewiele, że mogę je zliczyć na palcach jednej ręki. A już tak zwana przemiana i zrozumienie przez heroinę, co się w życiu naprawdę liczy, jest po prostu żałosnym pójściem po linii najmniejszego oporu.
Słabe jest również to, że Henson nie może za bardzo liczyć na wsparcie drugiego planu. Twórcy zaangażowali do filmu kilka naprawdę zabawnych osób, a potem nie dali im nic do zagrania. Większość żartobliwych epizodów (łącznie z Kellenem Lutzem) nie jest właściwie wygrana. Dlatego też film zamiast bawić przez znaczną część czasu zwyczajnie nuży. Henson dwoi się i troi, ale nie ma w sobie tej żywiołowości i ekranowej charyzmy, która mogłaby w pojedynkę uratować ten projekt. Pewnie mogło być jeszcze gorzej, ale to chyba dla nikogo nie jest pocieszeniem.
Ocena: 4
Pomysł stworzenia żeńskiej wersji świetnej komedii z Melem Gibsonem był oczywiście jak najbardziej ok (nie jestem wrogiem remake'ów jako takich). I jestem zdumiony, że dopiero teraz w Hollywood zdecydowano się go zrealizować. Jednak wersja nakręcona przez Adama Shankmana niemiłosiernie spłyca całość do dokładnie jednego zdania: główna bohatera słyszy myśli mężczyzn. To, jak dochodzi do tej sytuacji, jest w filmie słabo zaprezentowane. Zabawnych scen związanych z tym, co słyszy bohaterka, jest tak niewiele, że mogę je zliczyć na palcach jednej ręki. A już tak zwana przemiana i zrozumienie przez heroinę, co się w życiu naprawdę liczy, jest po prostu żałosnym pójściem po linii najmniejszego oporu.
Słabe jest również to, że Henson nie może za bardzo liczyć na wsparcie drugiego planu. Twórcy zaangażowali do filmu kilka naprawdę zabawnych osób, a potem nie dali im nic do zagrania. Większość żartobliwych epizodów (łącznie z Kellenem Lutzem) nie jest właściwie wygrana. Dlatego też film zamiast bawić przez znaczną część czasu zwyczajnie nuży. Henson dwoi się i troi, ale nie ma w sobie tej żywiołowości i ekranowej charyzmy, która mogłaby w pojedynkę uratować ten projekt. Pewnie mogło być jeszcze gorzej, ale to chyba dla nikogo nie jest pocieszeniem.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz