Brahms: The Boy II (2020)
Skoro za kontynuację "The Boy" wziął się autor oryginału, to spodziewałem się, że ma jakiś pomysł na cały cykl. Tymczasem William Brent Bell potrafi jedynie nieudolnie kopiować cudze idee. Od siebie nie dodał absolutnie nic.
Punkt wyjścia "Brahmsa" jest dokładnie taki sam, jak "Piątku trzynastego 2". Porzucamy chore, ale prawdopodobne okoliczności na rzecz paranormalnego zła. Od tego momentu film toczy się znaną ścieżką historii o demonicznych lalkach. Gdyby jeszcze reżyser krył się z tym i zwodził widzów na manowce, może dałoby się rzecz obejrzeć z jako takim zainteresowaniem. Ponieważ schemat jest jednak widoczny jak na dłoni, to całe to pozorowane budowanie klimatu i napięcia niczemu nie służy. Wiedząc doskonale, dokąd prowadzi historia, miałem nieodpartą ochotę przewinąć do samego finału, żeby nie marnować czasu na kompletnie niepotrzebny zestaw nudnych scen.
Niestety finał jest jeszcze gorszy, choć wydawało się to niemożliwe. Głównie dlatego, że praktycznie go nie ma. Dosłownie można mrugnąć i przegapić wielkie końcowe starcie. Uniwersum "Obecności" dotąd specjalizowało się w żałosnych końcówkach, ale "Brahms" wyznacza zupełnie nowe poziomy scenariuszowego lenistwa.
Bell powinien sobie darować kręcenie horrorów. Jeśli je tak bardzo kocha, niech je ogląda, ale "The Boy II" jest trzecim "dziełem" reżysera, które widziałem, i żaden z nich nie wzniósł się nawet na poziom przeciętności.
Ocena: 3
Punkt wyjścia "Brahmsa" jest dokładnie taki sam, jak "Piątku trzynastego 2". Porzucamy chore, ale prawdopodobne okoliczności na rzecz paranormalnego zła. Od tego momentu film toczy się znaną ścieżką historii o demonicznych lalkach. Gdyby jeszcze reżyser krył się z tym i zwodził widzów na manowce, może dałoby się rzecz obejrzeć z jako takim zainteresowaniem. Ponieważ schemat jest jednak widoczny jak na dłoni, to całe to pozorowane budowanie klimatu i napięcia niczemu nie służy. Wiedząc doskonale, dokąd prowadzi historia, miałem nieodpartą ochotę przewinąć do samego finału, żeby nie marnować czasu na kompletnie niepotrzebny zestaw nudnych scen.
Niestety finał jest jeszcze gorszy, choć wydawało się to niemożliwe. Głównie dlatego, że praktycznie go nie ma. Dosłownie można mrugnąć i przegapić wielkie końcowe starcie. Uniwersum "Obecności" dotąd specjalizowało się w żałosnych końcówkach, ale "Brahms" wyznacza zupełnie nowe poziomy scenariuszowego lenistwa.
Bell powinien sobie darować kręcenie horrorów. Jeśli je tak bardzo kocha, niech je ogląda, ale "The Boy II" jest trzecim "dziełem" reżysera, które widziałem, i żaden z nich nie wzniósł się nawet na poziom przeciętności.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz